Poranek przynosi poczucie dopełnienia, że już nie tylko w Spale… wiadomo co ale i w Pile to, co trzeba:)
Z Piły jednakże za dużo poza spaniem nie zaznaję,
bo zaraz za rogiem jest moja droga na Kaczory. Najwyraźniej bardzo w okolicy wśród rowerzystów popularne,
bo ościeżkowanie z wysokiej półki. Może i fajny pomysł taka ścieżka z jednej strony tory z drugiej las, fajna na pewno w słoneczny letni dzień ale zmierzchem? Wieczorem? Ostatni taki klaustrofobiczny bądź co bądź odcinek opuszczam mimo lata i słońca, nie kocham takich klatkowych klimatów. Asfalt zresztą na jezdni niezły, zaliczam sprawnie Kaczory, które okazuje się mają coś do zaproponowania również na wyjeździe na Milcz.
No skoro Milcz to nic nie mówię, chociaż aż się ciśnie…
Zasadzki ominąwszy wracam do przyjemnej rutyny
i do Chodzieży już bez przeszkód docieram.
Która to Chodzież okazuje się uroczym miejscem
i wyposażonym w orlen. BTW co by o orlenach nie mówić a mogłabym i ja swoje powiedzieć to ofertę sok/mus/izo mają nie do pobicia w klasie stacji. Pozastacyjnie biją orlen żabki oferując apolityczne banany. W Chodzieży żabka zaraz na wjeździe:)
Zasiedziawszy się w Chodzieży cisnę na drodze 193 na Margonin ignorując kolejne udogodnienia dla rowerzystów,
tym bardziej, że asfalcik zacny. Ubawiła mnie deklaracja/reklama Margonina jako gminy przyjaznej rowerzystom na słupie pożegnalnym, chociaż w sumie to żałosne że dziadowskie ścieżki oferując oczekują wdzięczności…
Gdzieś w połowie odcinka Margonin-Gołańcz próbuję skrótu do Kcyni przez Jeziorki, ale napotkana pani odradza sugerując w zamian opcję Gołańcz-Smogulec-Chwaliszewo. Biorę i nie żałuję – przy rynku w Gołańczy jest cukiernia z wielkim wyborem drożdżówek, a droga do Kcyni i potem dalej 247 do Szubina i 246 do Łabiszyna – świetne.
Okolice Złotników niestety nadal słabe, tu raz w życiu jechałam kilka lat temu i jak było dziadostwo tak nadal jest, asfalt jak po frezie przez kilka kilometrów.
Dobro wraca gdzieś w okolicach Rojewa, cały odcinek do Gniewkowa fajny,
ostatnie kilometry ze ścieżką, ale piękną – asfaltowa szeroka nówka z RÓWNĄ nawierzchnią.
Od Rojewa zaczynam poszukiwania przejazdu w stronę “10” – mój cel na dziś to Wielka Nieszawka, przy samym wale Wisły. Kolejne potencjalne opcje odpadają, wszędzie piachy, wreszcie tuż przed Gniewkowem trafia mi się super zorientowany gość, któremu zawdzięczam rewelacyjną końcówkę dzisiejszej traski.
Żeby pojechać kilkanaście kilometrów po niezłym asfalcie przez Puszczę Notecką w Gniewkowie na światłach skręcacie na Toruń a potem na rondzie w lewo na Zajezierze. Po kilku kilometrach opcja Zajezierze odbija w prawo a właściwa droga – węższa – prowadzi prosto (nie ma znaków, ale to jedyne rozwidlenie). Wyjeżdża się w Cierpicach prosto na “10”, prawie na przejeździe do Wielkiej Nieszawki. Gdzie raz już byłam świtem bladym – podczas ubiegłorocznej trzysetki z Bydgoszczy jechanej – budowa ścieżki na wielu kilometrach była widoczna. Rok minął, budowy już nie ma i ścieżka niby jest, niby nawet z asfaltu ale nagle – dół. I znowu kilkaset metrów OK i znowu – uskok, krawężnik, dół etc. Obserwuję tę nędzę z jezdni gratulując sobie że nie dałam się w maliny wprowadzić. Ale jak można takie dziadostwo zostawić??? Po co było w ogóle taki gówno robić???
- DST 176.05km
- Czas 08:05
- VAVG 21.78km/h
mapka ze stravy jest tutaj