ledwo w piątek udało się trochę odpocząć (w pracy:))) a już w sobotę niebieski ponownie zgłosił wobec mnie oczekiwania. Pogoda nadal piękna, chociaż ochłodziło się znacznie, rano tylko 2/3 stopnie i mimo pięknego słońca mróz zniechęca do wczesnego wyjazdu.
Wyruszam zatem dopiero przed 11 i dzięki tej nietypowej dla mnie godzinie przed Czosnowem spotykam ekipę Darka i Jacka. Panowie uprzejmie kręcą ze mną kilka kilometrów, zawsze fajnie z nimi pogadać. I pochwalić się trochę ostatnimi wyjazdami:))
Ale wieje!
Planowałam dziś sprawdzić wyczajony ostatnio zalążek nowego asfaltu na drodze Pomiechówek-Goławice
ale ta droga biegnie przez las i jest niemal w całości zacieniona. Było tam tak przenikliwie zimno, że uciekłam czym prędzej i ciekawość moja nie została zaspokojona. Pozostałe asfalty wokół Wkry dostały nową nawierzchnię, może więc i tu? Byłoby super. Na pewno kiedyś sprawdzę.
Tymczasem jadę drogą Pomiechówek-Nasielsk, jest słoneczko i gładki asfalcik tylko niestety z wiatrem niezupełnie mi po drodze. Uciekam w pierwszy sensowny zjazd i przez Studzianki dojeżdżam do Borkowa. Wieje tak dramatycznie, że przez chwilę mam pomysł, żeby już w Studziankach łapać pociąg i tę udrękę kończyć. Na wiadukcie postanawiam sprawdzić, kiedy byłaby podwózka. Zatrzymuję się i w tym samym momencie na stacji poniżej zatrzymuje się pociąg.W ten sposób uniknęłam przedwczesnego poddania się i zyskałam ponad godzinę wietrznej mordęgi:)
Wpadam na szybką kawę do Lisa – kwadrans daje się posiedzieć. Zjeżdżam wzdłuż Wkry do Pomiechówka i wracam pociągiem z Modlina. Słońce już nisko i znowu robi się okropnie zimno. Brrrrr
- DST 98.87km
- Czas 04:31
- VAVG 21.89km/h