dzień już coraz krótszy i czasu wiele nie zostało, żeby w tym sezonie sensowniejszy jeszcze dystans skręcić. A tu w Krainę Pagórów ciągnie mnie niezmiennie, chociaż sporo trzeba mieć motywacji, żeby świtem bladym a właściwie nocą czarną na wyprawę wyruszać. Za to już w momencie pierwszego przekręcenia pedałów w pagórowym klimacie cała poranna niedogodność w zapomnienie zepchnięta zostaje nieodwołalnie. Nidzica, Olsztynek, Pasym… absolutnie uwielbiam tu być. Im lepiej znam te okolice tym trudniej mi takie jednodniowe wypady zaplanować. Bo otwieram mapę i…chcę pojechać wszędzie:) Wszystkie trasy kuszą, wiele asfaltów pięknych, sporo świetnych miejsc do słoneczkowego larwienia… Coś jednak trzeba było wybrać, najłatwiej wybór zdać na kogoś a tym kimś był jak już kilkakrotnie wcześniej wiatr. Start z Nidzicy – to też wybór determinowany przez warunki. Skoro dzień krótki to im mniej siedzenia w samochodzie tym rowerowej jazdy więcej. Z Nidzicy rowerową autostradą czyli dawną “siódemką” do Olsztynka. Szybkie śniadanko na słoneczku uzupełnione sporą porcją słodyczy z przyzamkowej “Konfitury” – ciągle trzyma wysoki ciasteczkowy poziom:) Z Olsztynka nie można pojechać lepiej niż 58 w stronę Szczytna. Zakaz wjazdu pojazdów powyżej 15t obowiązuje nadal i co więcej jest respektowany. Asfalt świetny, szeroko, piękny las i rewelacyjne hopki. To jest jeden z moich ulubionych pagórowych odcinków, z której strony by nie wiało – nic nie szkodzi. Tym razem 24km z wiatrem w czoło też nie sprawiło najmniejszego problemu. Wszelkie podmuchy są przez bogatą rzeźbę terenu i wysokie drzewa od razu niwelowane. Lubię to:) Za Dębem skręt w lewo w 598 i znowu piękny asfalt, las i hopki. Tylko numer drogi się zmienia:) Jedyny niefajny odcinek trzymała Zgniłocha, nawet już się śmiałam, że jaka nazwa taka droga. A tu niespodzianka, Zgniłocha honorem się uniosła i remont drogi zaordynowała poważny. Ostatnie 2km garbów znikną i będzie gładko aż do Olsztyna:) Zatem Zgniłocha, Butryny i skręt w prawo na Nowe Ramuki. 7km leśnego “ścieżkowego” asfalciku, zachwycałam się tym moim odkryciem już wielokrotnie, więc może się już tym razem powstrzymam. Do Pasymia 13km czerwoną 53, która jest absolutnie bliźniacza do 58 i też z TIRowym ograniczeniem. Pasym, Burdąg, Jedwabno, skręt w 545 na Nidzicę i…odkrycie! jak mogłam nie widzieć GO wcześnej??? DĄB!!! Ale jaki! Szypułkowy gigant, 520cm w obwodzie, jak skrupulatnie internet podaje. Największy w okolicy. I bez imienia?? Już nie. Cokolwiek myślą o tym lokalne władze oświadczam, że od dziś nosić będzie chlubne miano Bonifacy. Pasuje do niego:)
- DST 138.77km
- Czas 06:18
- VAVG 22.03km/h
do tej wycieczki jest mapa
wreszcie chociaż parę zdjęć we wpisie a nie w jakimś aaa…
ot taka innowacja – skorzystałam z życzliwej sugestii:) jeśli upoluję coś ciekawego będą we wpisach zdjęciowe zajawki. Reszta jak zawsze w “Foto”. A “aaa..” cieszy się dużym powodzeniem:)
Pani Elizo! Jak często musi Pani oddawać rower do naprawy (zmiany dętki nie zaliczam do napraw)? Pytam, bo chcę porównać z sobą. Pani jeździ rocznie około 20 tys, ja – około 5tys. Chce zobaczyć czy Pani oddaje cztery razy częściej.
Witam Panie Jerzy, rower zwyczajowo jedzie na duży przegląd połączony z wymianą kluczowych części raz w roku. Kilka razy w sezonie pojawia się potrzeb doraźnej pomocy w zakresie spraw drobnych, takich jak wymiana linek, pancerzy, klocków etc – w tym roku byłam w serwisie 2 razy