w kontekście ostatnich alarmów smogowych tytuł dość przewrotny, niemniej temu właśnie służą moje zimowe godzinne (czy też nawet krótsze) wyjazdy – łapaniu tlenu. W nielicznych smutnych dniach bez roweru niezmiernie doskwiera odcięcie od tzw świeżego powietrza (jakby tam z tą świeżością nie było) Dzisiaj tlen został rano złapany, co zapewniło udany ciąg dalszy dnia
- DST 19.46km
- Czas 00:59
- VAVG 19.79km/h
dzień tak naprawdę zaczął się dopiero wieczorem, kiedy dobrałam się do nocnych nagrań z Australii. Jak zawsze w pierwszych rundach nie wiadomo co obstawić jako cel do oglądania, bo wszystkiego (ani nawet połowy) obejrzeć nie sposób. Moje typy na dziś to oczywiście Roger(jeszcze nie widziałam), Jurek, Nick i Wawrzynek. Któremu to Wawrzynkowi trafił się Martin Kliżan – jeśli w formie to zawsze groźny. No i dzięki Martinowi zaliczył Wawrzynek solidne przetarcie na dystansie 5 setów. Czy wygrane jeszcze nie wiem:) Jurek wypuścił prowadzenie 2:0 w setach. Mecz był niestety nudny, szkoda że w dodatku przegrany. Nick się na przekaz w TV nie załapał, takoż i jego przyjaciel Jack Skarpetka (chociaż już i tak nie miałabym kiedy obejrzeć). Wygrał ten niesamowity dzieciak Alex de Minaur, pięciosetówka z młodszym Melzerem.
U kobiet nudy na pudy. Halep out, Muguruza się wybroniła, Kerber męczarnia w 3 setach z Tsurenko. Może nasze dziewczyny pokażą jutro coś ciekawszego:))