pogoda jak drut. Nareszcie. Ceną za cieplutki wieczór i równie rozkosznie ciepły poranek
był dramatycznie narastający w ciągu dnia żar, na ostródzko-olsztynieckich serwisówkach dopiekający i przypiekający niemiłosiernie. Tak i się poddawszy koszulkę z rękawkami ostatecznie wrzuciłam linienia nie ryzykując.
Dziś porcja solidnego odmóżdżenia, jazda serwisówkami w dół z Ostródy czy Olsztyna to reset totalny, pusto, gładko, szeroko i… żadnego Nowego Dworu Gdańskiego:)))
Do Olsztynka wspinaczkowo, jakoś niełatwo dziś w tym upale szło, przed Nidzicą pojawiły się przyjemne “chłodzące” chmurki, które gdzieś w okolicy Rączek zaczęły nieoczekiwanie przybierać kolor złowieszczy.
No żesz. Na mapie radarowej sprawdziwszy, że to tylko kropka jakaś mikra jadę przyjemnie dalej, serwisówkowy odcinek Nidzica-Napierki jest cudny, dziś tylko trochę zepsuty na ostatnich kilometrach dwóch gdzie ruch z S7 na czas rozbudowy został przeniesiony. No ja i tak odbijam w Pepłówku w lokalne dukty.
Nieco ponad dwudziestokilometrowy skrócik przez Wieczfnię, Windyki i Sławogórę do Trzcianki na 615 jak zawsze dało sporo frajdy, nieco tylko te chmurzyska w końcówce przyjemność mi popsuły. Ofensywa czarnego lazła od strony Ciechanowa
a sytuacja na radarach zmieniła się dość istotnie. Tak i w Konopkach się poddawszy zlewy nie ryzykując, co ruchem dobrym okazało się gdyż istotnie niebawem opad wystąpił.
Myślałam, że podjadę pod prąd do Mławy ICka sobie stamtąd złowię, ale KMka opóźniła się prawie pół godziny co plan zniweczyło i na telepkę tąż KMką (równie opóźnioną w drodze powrotnej) skazało. Zawitał wreszcie na linię działdowską nowy skład znany dotąd z trasy siedleckiej, przyjechał podwójny, długi był jak rok w pandemii – ciekawe czy w weekendy też wreszcie podstawiają coś dłuższego niż nędzne pojedyncze elfy.
- DST 128.33km
- Czas 06:07
- VAVG 20.98km/h
strava tradycyjnie dycha w plecy, znowu po którymś postoju umknęło, że już jedziemy.
mapka jest tutaj