dzień pełen niespodzianek. Nastawiłam się na ponowny wczesny wyjazd a tu o 5 burza. Mała, krótka, ale jednak padało i nie wyszłam. Ba, nawet nie wstałam. Doświadczyłam zatem wyjazdu w samym środku upału bo o 8 już pełna trzydziestka na termometrze. Zaliczyłam minimum przyzwoitości czyli rundkę sierakowską i wyposażona w książkę i gazety zaległam w ulubionym miejscu na AWFie. Gdzie znalazł mnie niejaki Wojtek. I zwierzył się, że czwarty wypadł mu z debla. I 3 ich tylko jest. I że szkoda. Bo można by meczyk zagrać. A tak to co. I że on ma rakietę zapasową jakby co…
No to już pojechałam po swoją:) A raczej w ten południowy czterdziestostopniowy upał pognałam ile sił – no bo żeby nie czekali. Zatem porządnie ROZGRZANA stawiłam się do rywalizacji:)))
- DST 63.50km
- Teren 1.60km
- Czas 02:55
- VAVG 21.77km/h
debelek był fajny ale do(r)żynkowego singla zadysponowałam w formule set do 3.