wrzesień jest zupełnie nieprawdopodobnie beznadziejny. Po wczorajszej listopadowej szarudze dziś miało być nieco cieplej. Zobowiązania zawodowe zabrały mi co prawda całe przedpołudnie, ale szare było i zimne – bez żalu. No ale została druga połowa dnia i zachęcające prognozy – że niby już od 12/13 słońce i wichura nieco mniejsza. Póki co duje wściekle z zachodu ruszam zatem na Sochaczew. Pociągiem. Początek jest słaby, bo w pociągu prawie zamarzam. Klima chłodzi na maksa i nawet nie ma się komu poskarżyć bo żadnego pasażera w zasięgu wzroku nie widać. W Sochaczewie niewiele lepiej, mrozem zawiewa konkretnie. Chowam się w wynalezionej ostatnio kawiarence przy skręcie na Gawłów. Jest cieplutko, pachnie kawą a nawet po chwili kawą smakuje:) Szarlotka też jest niezła:))
Pogoda za to jest do d… ale jakoś do domu udaje się wrócić. Bez większej przyjemności po drodze
- DST 92.46km
- Czas 04:12
- VAVG 22.01km/h