ścieżka jakich mało
duktów rowerowych dziadowskich cała masa, jak się trafi coś na poziomie to jakby teleportacja do kraju nad Łabą nastąpiła. Tym razem w roli Łaby kanałek wystąpił żerański:))) Już mówił mi Paweł wieki temu, że fajnie. Ale […]
duktów rowerowych dziadowskich cała masa, jak się trafi coś na poziomie to jakby teleportacja do kraju nad Łabą nastąpiła. Tym razem w roli Łaby kanałek wystąpił żerański:))) Już mówił mi Paweł wieki temu, że fajnie. Ale […]
wczoraj załapałam się na kolejny sochaczewski lajcik – wiało idealnie z zachodu:) Dziś już nie będzie tak łatwo. Wiatr północno-wschodni, ale mały. No to przypomnę sobie pandemiczną pętelkę AD2020:))) Poranek jest absolutnie doskonały. 17 stopni o […]
mało mam ostatnio czasu na rower. A i pogoda nie taka znów zachęcająca żeby się na dłuższą jazdę napinać. Oprócz mało wymagających jazd codziennych wrzuciłam po trzystówasiu dwie lajcikowe seteczki – upalne Górki, przyjemny Sochaczew… Dziś […]
więc otóż TAK. To JEST możliwe. Po zaliczeniu szeregu lajtowych dwustówasi przyszedł czas na obalenie mitu, że trzystówaś to już tylko krew, pot i łzy, zaciśnięte zęby i ogólna masakra. Niekoniecznie. A przynajmniej – nie tym […]
prognozy się sprawdziły. Noc ciepła jak nie bywa prawie nigdy. Krótki rękawek o świcie – to nie zdarza się często. Magiczny spektakl zaczął się przed czwartą i trwał przez godzinę. SIŁĄ się zmobilizowałam żeby ruszyć. Udało […]
upały nastały sakramenckie. Takie na granicy (prze)życia w dzień, ale z cudowną temperaturą w nocy. I o świcie. Więc ruszam po odrobinę magii w ten świt. 3.30. Start! Mimo niedzieli truchło do Małkinii z odjazdem 4.40 […]
na podziwianie zachodu słońca nad jeziorem Brzozolasek zdążyłam wczoraj na styk. Za to świt był dzisiaj mój. Bez pośpiechu:))) Jabłoń zapewniła – jak zawsze – najwyższy standard życzliwości. Wszystko jest możliwe. Pyszne śniadaniowe pudełko dostałam już […]