cóż powiedzieć, jaka pogoda nastała każdy widzi:(((
motywacja do jazdy jest – zawsze jest – tylko że do takiej bardziej przydomowej:)))
Wyjście na 2 godzinki z przyjemną przerwą kawowo-ciasteczkową to jest dokładnie to, na co mam przy takich warunkach ochotę. W efekcie muszę potem dokumentować takie nędzorki – żeby nie było, że nie jest jeżdżone. Jest. W tym roku póki co nadal codziennie:)))
- DST 42.74km
- Teren 1.10km
- Czas 02:14
- VAVG 19.14km/h
24.11.2018 złapałam już roczne 25,000. Ten rok aż tak dobry nie jest, ale dużo nie brakuje, niecałe 200km zaledwie. Bawi mnie, że 2019 za rekordowym 2018 “nadąża”, chociaż w żaden sposób nie jest to moim celem.
Protestuję przeciwko “nędzorku”, a dokładniej nazewnictwu tegoż nędzorka. Nędzorki to sól zimowej ziemi, to podtrzymywanie życia rowerowego w chłodne i wietrzne dni.
Nędzorek ukręcony w czas gdy nawet psa żal na dwór wyprowadzić jest powodem do dumy i świadectwem twardości i nieustępliwości…
że zimowe nędzorki solą, bohaterstwa dowodem i dzikiej bicyklowej zawziętości to fakt niezbity. Co nie zmienia istoty ich ewidentnej nędznoty. Tydzień nie minął od ostatniej stówki a już dłuższe traski śnią mi się tęsknie po nocach. Nędzorki apetytu rowerowania nie zaspokajają…
“… ten rok aż tak dobry nie jest… ” no ha ha ha, takie stwierdzenie tuż przed 25 tys km w sezonie brzmi dość interesująco…
Na szczęście słaby też ten rok nie jest… 🙂
kilometrowo:) ale to już od jakiegoś czasu nie jest cel. Dwójka z przodu na koniec roku owszem pożądana, ale co za tą dwójką o to już mniejsza:))
Na 2019 złego słowa nie powiem, ale chwalić będę w przesądności swojej dopiero jak się skończy:)))