Czy dziś była pogoda na rower? Znacie moje zdanie – zawsze jest:)
(nawet jeśli…nie ma:)))))
A czy była pogoda na stówasia? Obiektywnie – nie bardzo.
Ale 11.11 czegoś mocniejszego niż nędzna mżawka potrzeba, żeby zmusić mnie do tego, żeby odpuścić. Gdyby chociaż gradobicie, burza z piorunami, mróz czy inna śnieżyca – wtedy pewnie zdrowy rozsądek schowany na takie właśnie nadzwyczajne okazje doszedłby do głosu.
Ale mżawka? W TEN dzień? Kiedy od rana układam podniosłe i pełne patosu frazy wdzięczności do dobrego losu, że jednak tak łaskawy był, że te złamania i kraksa i ogólnie totalna katastrofa jaka mi się jedenaście lat temu przydarzyła zostawiła tylko takie ślady, z jakimi mogę żyć. I ten jeden ślad najważniejszy – totalne przemeblowanie w głowie. I że teraz z każdego dnia, z każdej chwili próbuję wyrwać coś fajnego – nawet jeśli to tak zwyczajne jak stówaś na rowerku jest. No więc frazy układając pakuję ekstra skarpetki i dodatkowe rękawiczki i ruszam w tę mżawę i mgłę i czuję tylko radość i sens i totalny zachwyt. Że jednak. Jedenaście cudownych darowanych lat, których tak łatwo mogło nie być.
Patos wybaczcie, bo tylko raz w roku. Tylko w ten dzień:))
- DST 104.08km
- Czas 04:42
- VAVG 22.14km/h
mapka ze stravy jest tutaj (mapka moich ulubionych treningowych stówasi:))
PS. final countdown: 199:)))))