Łowcy zamków dz.2

że wczoraj dzień był piękny to bezdyskusyjne, ale dzisiejszy zapowiada się jeszcze lepiej!
się okazało, że ten pagór zdobyty wczoraj z zamkiem na szczycie to cała GÓRA i nawet ma nazwę. Góra Janowskiego:)) Więc z góry tej zjazd do Podzamcza i – ruszam na łowy:)))
Kiełkowice, Żerkowice, Skarżyce…

Ooooo! Nieplanowany, nadprogramowy zamek? Biorę!
Zamku zdobycie wymagało nieco samozaparcia, za Skarżycami asfalt się urywa, piachoszutr pagórzasty się objawia. Trafiam na ostatnie jego chwile, bo właśnie trwają intensywne przygotowania do wylewki asfaltu:))  Z trudem ale się przeprawiam i nieco się obawiając co tez czeka mnie za skrętem w ramach pozostałego dojazdowego kilometra odkrywam TO.

piękna ścieżka prowadzi prosto do zamku Bąkowiec, a właściwie do ośrodka Morsko, na terenie którego jest zamek (tak właśnie to wygląda – zamek PRZY ośrodku:))). 
Bardzo fajne ruinki:)))

Ścieżka niewykluczone że łączy Bąkowiec z zamkiem Ogrodzieniec, no ale wracać nie będę, żeby to sprawdzić:)))
Ze Skarżyc jadę urokliwym asfalcikiem do Włodowic,


skąd plan jest przez Górę Włodowską do Kotowic się skierować. Droga prosta jak drut, ale gugel uparcie nie puszcza. Wie co robi.

Języki lokalne plączą się w zeznaniach. Jedne jazdę odradzały, ale też znaleźli się znawcy przejść i obejść. Tak i droga na Mirów stanęła otworem:))))

A w Mirowie już czeka kolejny łup:)))

I to nie jeden. Bo z Mirowa elegancki nówka asfalcik prowadzi do:

gdzie wyłania się istny piękniś:)))

Zamek odrestaurowany, w świetnym stanie, wycieczki ZA BILETAMI do wnętrz swoich przyjmuje (zazdrośnik Mirów o rzut z procy stojący już swoje rusztowania też wystawił:))) – i tłumy walą aż miło. Przy zamku hotel niewielki i chyba dość nowy się znajduje tudzież dziwna dość knajpa z dziwną (tak to nazwijmy) obsługą, w karcie dwa dania (pierogi z mięsem na 2 sposoby) i 2 ciasta ale kawa dobra, słodkości niczego sobie a porcje zdecydowanie rowerowe:)
Tak i się pokrzepiwszy w drogę ruszać trzeba nieco bardziej żwawo bo czas jak zwykle gna (zupełnie odwrotnie niż ja…) a tu pagóry  i przyspieszyć nie przyspieszysz a pociąg nie zaczeka. 
Niegowa, Gorzków, Złoty Potok, Janów… Pięknie jest.

Kolejna odsłona absolutnie doskonałych asfaltów, kilka dość wymagających jak dla mnie górek – okolice Janowa przesuper:))) Trudny odcinek przez Zagórze i Małusy Wielkie do Mstowa, tu teren odkryty, wiatr w nos i pagór zdobywaniu niechętny – ale i ten został pokonany:))) Po drodze mylą mnie trochę Lusławice, zabawne jest to zwielokrotnienie nie tak przecież popularnych nazw. No bo takich “Janowów” to już nie zliczę, ale podwójnych Lusławic się nie spodziewałam:)))
Koniec zabawy na stacyjce w Rudnikach, z daleka straszy estakada ze schodami do nieba, ale jest też przejście na gładko przez tory tyle że na przycisk działające, intercom w sensie. Gadać nikt do mnie nie gadał ale bramkę odblokował:)))
Pociąg dowarszawski mam z Radomska, takie optymistyczne założenie, ale skoro optymizm został przeszacowany to lokalne truchełko do Radomska z godzinnym zapasem mnie dowozi. Co pozwala na odkrycie, że podobnie szkaradnej miejscowości jak Radomsko to w życiu chyba nie widziałam. No może tylko Przasnysz mógłby konkurować. Przykro napisać, ale po godzinnym krążeniu i 10 radomskich km stwierdzić mogę, że fajne rzeczy są dwie. Dwie stacje:)))) Orlen przy Brzeźnickiej bo wypasiony  i stacja kolejowa, bo bez zapór i schodów. Resztę pominę litościwym milczeniem:)))

  • DST 104.86km
  • Teren 1.20km
  • Czas 05:40
  • VAVG 18.50km/h

mapka ze stravy jest tutaj   

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *