nie taki poranek zimny jak wróże zapowiadali a dzień też piękniejszy, niż można było oczekiwać. Po wyprawowych atrakcjach przyjemnie było na luziku bez czasowej napinki pojechać. Pełen relaks. Kompletnie odpłynęłam. Nieporęt, Załubice, Kuligów, Niegów…
Z wiatrem w plecy jechało się fantastycznie i już rozpędzałam się, żeby szarpnąć do Małkinii ale tknęło mnie żeby rozkład pociągów sprawdzić. A tam…ZONK! Remont torów trwa w najlepsze i z Małkinii kursują nie pociągi, a głównie autobusy. W proporcji jeden pociąg na autobusów cztery. W tej sytuacji nastąpiła szybka planu modyfikacja. Za Nadkolem zamiast do Szynkarzyzny skręcam w stronę głównej drogi łochowskiej, czyli na Gwizdały. Krajówkę po kilkuset metrach opuszczam i skręcam w nieznane. Pogorzelec, Kaliska i Barchów. Nowiutkie, ładniutkie asfalciki i wyjazd prosto na świeżo wyremontowane barchowskie perony. A chociaż dzień coraz krótszy to czasu do zmroku mam jeszcze sporo zatem postanawiam zobaczyć wreszcie nie odwiedzony nigdy wcześniej Łochów (stąd teraz ruszają pociągi).
Dość dziwne założenie parkowo-pałacowo-hotelowe. Pałacyk malutki, zabudowa hotelowa gigantyczna i pasująca do całości nijak. W najbardziej reprezentacyjnych miejscach śmietniki i wentylatory. Na stacji perony wyremontowane i jest winda. A przed stacją Orlen:)))
mapa trasy jest tutaj, modyfikacja od miejscowości Łazy (opisany skręt na Gwizdały)
- DST 130.86km
- Czas 06:44
- VAVG 19.43km/h