Dziś dzień stacjonarny. Wilno!
Plan jest bogaty. Pieszo? Rowerowo?
Hybrydowo!
(czyli będzie spacer na rowerku:))
Od razu na początek wpada kaliber największy – niesławne więzienie Łukiszki.
Brrrrrrr…..
W drodze na Stare Miasto
różne fajne wpadają łupy. I cóż, że zasadniczo no nejmy:))
No bo Starówka to wiadomo. Odhaczyć trzeba. Najwięcej radości przynosi odkrycie enklawy “nowego” w tym skansenie,
chociaż oczywiście wszystkie “punkty obowiązkowe” też zostały zaliczone,
a niektóre ukazały nawet podwójne oblicze:))
Jak na okoliczności “starówkowe” zaskakująco łatwo udaje się przemieszczać. Jest bruk, ale dość płaski i równy, nie takie klasyczne kocie łby z dziurami pomiędzy “łbami”.
Niemniej powrót na asfalt bardzo wyczekiwany. Tym bardziej, że jazda ulicami Wilna (a wcześniej Kowna) jest czystą przyjemnością. Jazda rowerem nie jest tu popularna, więc oprócz kilku odcinków zupełnie nowych ścieżek nie ma właściwie żadnej infrastruktury rowerowej (na głównej ulicy – Prospekcie Giedymina – są wymalowane na jezdni pasy rowerowe). O rany, jak fajnie! Ulice są szerokie i przestronne, z równiutkim asfaltem i bez wystających/zapadłych studzienek. To co pisałam już wcześniej – że aut jest bardzo mało i że jeżdżą spokojnie i wolno – powoduje, że mimo braku znajomości miasta nie ma wcale stresu jazdy jezdnią (tak piszę dla lubiących ścieżki, ja jak wiadomo ścieżek nienawidzę i zawsze na jezdni czuję się bezpieczniej niż na ścieżce).
Na wąskich jednokierunkowych uliczkach jest pozwolenie jazdy rowerem pod prąd.
I absolutnie najlepsze – no muszę, po prostu muszę napisać to jeszcze raz – że oni w ogóle nie trąbią. W kraju, gdzie klakson jest podstawowym narzędziem komunikacji wydaje się to nie do uwierzenia. A jednak!
Tak więc asfaltowo przejazd na Rossę
i już wypatruję z ciekawością pozaprzewodnikowych atrakcji. Zawsze bardzo przeze mnie poszukiwanych. I oto jest. Nowa zabudowa nad Wilejką. Paupys. Mega:)
Z Paupysu droga przez republikę Użypis, która w niczym w pamięć mi nie zapadła, oprócz tego, że się skonczyła:)
Imponujący za to wydał mi się kościół św Anny i zaułek gotycki tuz obok,
ciekawy skok kilka wieków wstecz. Kościół otoczony przez fajny park,
piękna zieleń, szumiąca Wilejka i dobra kawa. Zasłużona chwila oddechu przed dalszym zwiedzaniem:)
A czekają jeszcze grube atrakcje.
Baszta Giedymina (z kolejką szynową)
i zamek (niezły, chociaż to rekonstrukcja).
No i Prospekt Giedymina,
główna ulica Wilna (ze wspomnianymi pasami rowerowymi, widziałam je tylko tu).
Ufff, plan wykonany i dopiero teraz zaczynają się zbierać zapowiadane już od rana czarne chmury. Na koniec jeszcze łowię
taki oto iście fasadowy widok. I już zaraz – leje!
- DST 23.22km
- Czas 01:47
- VAVG 13.02km/h
mapka ze stravy jest tutaj