Litwa dz.3

Na początek dnia Kowno ma coś specjalnego:)
Zaraz na starcie, dosłownie 200m od hotelu pagór z ponad 8% podjazdem. I kiedy się spodziewasz, że po tej u(c)hetce będzie przyjemność gdzieś zjechać, Kowno ma dla Ciebie to:

Co oczywiście nieco żartem, bo gdyby się rozejrzeć, to jakiś naokolny odcinek asfaltu by się znalazł na pewno, ale ponieważ był sam bruk bez schodów, to nie było co narzekać:))))
Bruk pokonawszy i przez most się przeprawiwszy trafia się od razu na świetną wylotówkę.

Wojewódzka (trzymam się tej polskiej klasyfikacji, bo dobrze oddaje) 232 aż do Skrebinai prowadząca zaczyna się kilkoma kilometrami niezłej asfaltowej ścieżki. A po ścieżki zaniku oferuje bardzo przyjemną jazdę po dobrej nawierzchni, cały czas z mniej lub bardziej przez chaszcze przysłoniętymi widokami Niemna. Raczej mniej:))
Tego, że jest totalnie pusto nie zgłaszam dziś jako nadmiernej rewelacji, bo jest niedziela i to być może zaburza ogląd codziennej sytuacji. Niemniej fakt – jest pusto:))
Tak i przyjemnie dojeżdża się do Skriebinai, gdzie skręt jest do miejscowości Jonava (widniejącej u gugla jako swojski Janów:)), skręt dodajmy w asfalt nader dobrej jakości.
W Jonavie przeprawa przez most,

kawałek niezłej ścieżki i zaczyna się wielokilometrowa przygoda z kolejną nadrzeczną wojewódzką – tym razem 143 , a Niemen tym razem jest po lewej stronie. 
Droga jest rewelacyjna, 

literalnie nic tu nie jeździ, od momentu wyjazdu z Kowna trafiła się jedna ciężarówka. JEDNA. Fakt, że akurat tu pochwały dla kierowcy nie będzie, bo decyzję o wyprzedzaniu podjął na podjeździe pod górę i nadział się na tym pustkowiu niefortunnie na auto z naprzeciwka (zabrakło legendarnego farta Lema:))), co spowodowało paniczną ucieczkę na bok i trzeba było trochę dać po hamulcach. Niemniej – fakty nieco wyprzedzając – to była absolutnie jedyna nieprzyjemna sytuacja drogowa podczas całego wyjazdu, może dlatego, że nie było więcej ciężarówek.
To, jak jeżdżą i jak się zachowują kierowcy osobówek napawa mnie nieustannym poczuciem żenady wobec tego co adekwatnie dzieje się w pięknym polskim kraju.
Oprócz zdarzeń opisanych wczoraj zaobserwować można zjawiska generalne, takie jak:
NIKT NIE TRĄBI. Nikt nie trąbi NA NIKOGO. Cisza w mieście. Nikt nie ryczy silnikiem. Nie ściga się spod świateł. Wszyscy zatrzymują się na czerwonym (fajny jest system migającego zielonego również dla aut). I oni tak powoli, dostojnie jeżdżą w tych miastach, że jazda nieznanymi ulicami nie powoduje żadnego strasu. Poza Wilnem widać też, że auto nie jest tu oznaką statusu, dużo jeździ różnych “dziadków” w burych kolorach. W Kownie też.
(a nie, jeden niebieski porszak przy deptaku był:))) I tak super pusto jest w tych miastach. Przestronnie. Szerokie ulice/jezdnie. Jak w Polandzie 30 lat temu:)))
……………………………………………………………………………………………………………………..
Za Guronys pojawia się skręt w drogę czterocyfrową, jak rozumiem odpowiednik powiatowej, która przez Pastrevys do kolejnej trzycyfrówki (221) doprowadza, jakością nijak wcześniejszym asfaltom nie ustępując.
221 odcinek krótki, 

tylko do Semeliskes, skąd już kolejna powiatówka (4709)  – zaraz Troki!
Zanim jednak, to tym odcinkiem też można się pozachwycać. Troki blisko a ruch nadal nikły, 

narasta za to upał a i pagórów pojawia się zagęszczenie, i to pagórów pokaźnych. 
Troki niemniej

rekompensują wszystko. I owszem, jak zawsze w takich miejscach jest trochę straganowego dziadostwa ale w umiarkowanie badziewnym wydaniu. 
Jest też trochę ludzi (niedziela), ale nie jest to jakiś dramatyczny tłok.
Sporo jest za to tuptania, bo to jeden mostek, drugi, obejść naokoło, ale nikt problemu z wprowadzeniem rowerów nie czyni. Coraz bardziej mi się podoba ten litewski luzik:))
Trochę mniej natomiast podoba mi się perspektywa kolejnych 30 rowerowych kilometrów, trochę szkoda mi szybko upływającego czasu na tułaczkę po przedmieściach kiedy Wilno już tak blisko i tak bardzo jestem go ciekawa. 
I wtedy nagle, kątem oka widzę go. Pociąg!!!! Stoi i dyszy. Jest tuż tuż. Ma otwarte drzwi i ktoś do niego biegnie. Decyzja jest szybka. Czadu!!
OK, jest to pociąg do Wilna:))) o czym przekonuję się już w środku, bo tylko dzięki uprzejmości pani konduktor udaje się do niego wsiąść w ostatnim absolutnie momencie. 
Bardzo nowoczesny pociąg a o super obsłudze litewskich kolei będzie jeszcze okazja opowiedzieć:))

Tak i jakieś półtorej godziny wcześniej, niż można było oczekiwać niebieski zjawia się w Wilnie

i z rosnącym zachwytem węszenie miejskie rozpoczyna:)))

Odkrywając, że Sushi Masters Vilnius to równie urokliwe miejsce, jak to w Kownie, a nawet bardziej (i megasmaczne).
A już na sam koniec dnia arcyzabawna instalacja:

(droga na szczyt klasy średniej),
której umiejscowienie tuż koło tak biznesowego hotelu, jakim jest Hilton dodaje dodatkowego smaczku:)))

  • DST 144.31km
  • Czas 07:32
  • VAVG 19.16km/h

mapka ze stravy jest tutaj   

A dziś takie zdarzenie drogowe:
miejsce: droga wojewódzka
okoliczności: remont nawierzchni, ruch wahadłowy, sygnalizacja świetlna
sytuacja: czerwone światło, na zielone czeka pod sygnalizatorem dwójka rowerzystów. Czeka długo i mimo wszechobecnej pustki nadjeżdżają jednak z tyłu jakieś samochody. Nadjeżdżają, i wszystkie ustawiają się karnie ZA rowerzystami. Zapala się zielone. Żadne auto nie próbuje wyprzedzić rowerzystów. Rowerzyści pokazują kierowcom, żeby jechali, że ich przepuszczają. Kierowcy machają, pozdrawiają, dziękują, wyprzedzają powoli. 
Można? Można…

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *