Ania Przybylska nie żyje. Piękna , mądra i tak bardzo naturalna. Nie potrafiłam cieszyć się dzisiejszym dniem, chociaż po ustąpieniu mgieł koło południa zrobiło się przepięknie – chociaż niestety nie za ciepło. Wiatr był okrutny i mrozem atakował prawdziwie listopadowym. Pojechałam do Iławy, chociaż wiedziałam, że przy tak późnym wyjeździe czasu będzie zbyt mało, żeby nad Jeziorakiem chociaż kwadrans spędzić. I dokładnie tak było – po mega sprincie dopadłam dworca 10 minut przed planowanym odjazdem truchła. Planowanym co nie znaczy dokonanym. Truchło co prawda przybyło, ale przez kwadrans lawirowało po torach próbując trafić na właściwy. W ten wyrafinowany sposób wygenerowało 20 minut spóźnienia. Znowu na styk ze zmierzchem dopadłam hotelu. Wiatr niestety nie odpuścił ani na moment i dziś już nie udało się nad jeziorem posiedzieć. Pooglądałam je sobie przez okno:)
Trasa jaką dawno nie jechałam a jest świetna:
z Tomaszkowa do Olsztynka 51 – to akurat świetne nie jest ale dzień tak krótki że krótko trzeba – z Osztynka 8km dawną “siódemką” do skrętu w 537 na Lubawę i kolejne 40km tą drogą właśnie. Jest REWELACYJNA! Super asfalt, mega hopki – w tym giga pagór w Tułodziadzie (bądź “dziadu”), zakrętasy. I puuustooo. TIRów naliczyłam przez całe 40km a 11 osobówek niewiele więcej. UWAGA – trzeba jechać w tym właśnie kierunku, przed Lubawą kilka kilometrów łagodnego zjazdu, extra to było. Do Iławy klasyk przez Sampławę
- DST 99.77km
- Czas 04:22
- VAVG 22.85km/h
do tej wycieczki jest mapa