z hucznych zapowiedzi pogodowych rewelacji na razie niewiele co wyszło. Zmiana nie nadeszła. Nadal panuje wietrzysko i smętne pochmurne niebo, pojawiła się też mżawka. Dobrze, że z uwagi na ciągle obecne choróbsko nie robiłam żadnych nadzwyczajnych planów na dziś i lajtowy spacerek po Kampinosie w pełni mnie usatysfakcjonował. Trochę obawiałam się przejezdności szlaków, opady w ostatnich kilkunastu dniach były bardzo intensywne a to niektórym piaszczystym dróżkom w przejezdności pomaga zamieniając niestety w bagienka bardziej podmokłe tereny. Tymczasem było całkiem przyjemnie, błotne odcinki były tam gdzie się ich spodziewałam ale nawet tak nieporadny w terenie rowerzysta jak ja nie miał żadnych kłopotów z ich sforsowaniem.
Trasa standard, odcinek leśny Dąbrowa-Sieraków-Pociecha-Palmiry i powrót asfaltem z wiatrem w plecy. Niemniej niemoc pochorobowa przeokrutna, dobrze że nie zdecydowałam się na dłuższą pętlę bo ta pięćdziesiątka okazała się być w końcówce sporym wyzwaniem.
Nie spodziewałam się po dzisiejszej wyprawie żadnych odkryć a jednak. Po raz kolejny pojechałam na przeszpiegi obejrzeć stan rozrytego haniebnie w zeszłym roku łącznika Adamówek-Palmiry. Bez wielkich nadziei, bo ostatnio ryte doły tam były, wykopki byle jak zasypane nie dające nadziei na przejazd. Aż tu dziś….
zmiana wprost nie do uwierzenia. Równiutko, ubite – autostrada! Tak wygląda pól kilometra od strony Palmir. Dalej nie jechałam, ale jak okiem sięgnąć droga wyglądała nieźle. To byłby miły prezent dla rowerzystów na jesień:)))
- DST 54.85km
- Teren 17.80km
- Czas 02:46
- VAVG 19.83km/h
Ciekawe, że taka zwykła wirusówka tyle kondycji odbiera. To było z gorączką czy nie? A jeśli po wirusówce (a może jeszcze trwa?) czujesz się słabo, to nie szarżuj – nawet tych 54.85 km – idź na mały spacerek, bo 100 razy sie uda, a sto pierwszy może osłabić serce. Nie gniewaj się, że się mądrzę.