dziś wycieczka gapiszona – zdjęć brak. Częściowo tłumaczy mnie fakt, że wypadzik miał być króciutki, taki do 80km max i nie oczekiwałam, żeby z racji swojej przeciętności na wpis zasłużył. Okazało się jednak, że wczorajszy lajtowy spacerek (40km) do regeneracji po niedzielnej wyprawie wystarczył i groziło mi, że planowane 80km głodu kilometrów nie zaspokoi. A że jeszcze na wysokości Kampinosu wpadłam nieoczekiwanie na ROSSa, który nader ciekawe snuł opowieści o niedawnej podróży na Hawaje (który to kierunek poza sferą jakichkolwiek moich planów pozostaje, więc posłuchać – bardzo chętnie) – to zamiast zjazdu w lewo do Piasecznicy z Kampinosu z tegoż Kampinosu skręciłam w prawo kierując się na Górki. Komarowe jak diabli. Tym samym był to pierwszy górkowy przejazd bezławeczkowy. No po prostu nie dało się.
Hawaje ze zdjęć a Hawaje w realu to okazuje się nie jest to samo miejsce. Ze zdjęć kurortowej wyspy Kauai ktoś pieczołowicie wyfotoszopował panoszący się bezczelnie w kurortowych plażach i ogrodach… drób. Kury i koguty tudzież inne indycze stwory plażują na równi z turystami zagadując przyjaźnie w zrozumiałym powszechnie języku (ko ko ko kkkkkooooo…). Mmmmmmmmmmm.
- DST 140.38km
- Teren 1.90km
- Czas 06:20
- VAVG 22.17km/h