zabawę w ciepło-zimno zaczynam zaraz po wyjeździe z domu. Sześć stopni i bardzo ostre powietrze – ale słońce świeci mocno i opaska na uszy daje wystarczający komfort, żeby nie martwić się gołą łydką:))
(jak jest słońce to nawet w sporym zimnie wystarczają małe ubraniowe triki – opaska, rękawiczki, porządne skarpety i przede wszystkim polarowy golfik. Kurtkę zakładam jak leje i przy temperaturze koło zera).
W Ciechanowie w cukierni łapię się na ostatnie pewnie w tym roku jagodzianki. Dziś obsługuje sam Pan Szef i na życzenie podgrzewa bułeczkę w piecu. Mniaaaaam:))
Łapię się też na półgodzinną słoneczną ekspozycję nad gliniankowym jeziorkiem (oby nie w tym roku ostatnią).
Nie spodziewałam się, że zademonstruję dziś krótki rękaw, ale grzałka włączona na full sukcesywnie pozbawia mnie kolejnych partii odzieży. Do pierwszej chmury:)))
Gdyż chmura schładza mnie natychmiast, siedzieć nieprzyjemnie, ale jedzie się fajnie. Zwłaszcza super asfalcikami przez Gołotczyznę, Sońsk i Gąsocin. Na górkach przed Klukowem czuję się już całkiem rozgrzana i gotowa na serię zjazdów do Nowego Miasta:)
W Nowym Mieście więcej chmur niż słońca, pojawia się też wiatr – tylko łyk herbatki i w drogę.
Przy wiejącym wietrze na drodze do Cieksyna dokucza nadmiar cienia (tak chwalonego latem…). Zapominam też, że Goławice to opcja na upały – słońca tam przez 6km nie uświadczysz, parasol z drzew jest szczelny i temperatura powyżej 10stopni się nie podnosi. Dycha niby sporo, ale odczuwalność dużo niższa, nie jest miło. Trzeba już jednak jeżdzić drugim brzegiem Wkry przez wiochy. Nie jest tak ładnie, ale słońca więcej.
Rozgrzewam się znowu za Nowym Dworem, zwłaszcza oględziny postępów prac na ścieżce wytyczonej na wale podnosi mi ciśnienie – cienka jak żmijowy język i może okazać się równie jadowita. Przez otaczające ją pieczołowicie barierki. Świetny pomysł, naprawdę ŚWIETNY. Przeżyją najsilniejsi (albo ci z najwęższą kierownicą).
Teraz rozgrzewa mnie półfinałowy mecz siatkarzy. Są emocje!
- DST 114.34km
- Czas 05:26
- VAVG 21.04km/h