wróże zupełnie nie zauważyli, że oto nocą nieoczekiwanie zakraść się postanowiła pogodowa opcja zimowa. Żaden z wieszczy słowem się nie zająknął, że można się rano natknąć na ŚNIEG , co – biorąc pod uwagę dotychczasową “zimę” – urasta do rangi istotnego wydarzenia. Śnieg rzeczony zobaczywszy osiodłałam czym prędzej grubego, coby w trudnych warunkach ślizgawkowo-błotnych w pełnej gotowości wystąpić. Mmmm.
Tyle mojego, że przejazd przez miasto po kosteczce ścieżkowej w wersji amortyzowanej upodlił mnie lżej, niż zazwyczaj, bo śnieg dosłownie zniknął błota nawet specjalnie dużo nie zostawiając. No a skoro już gruby był w użyciu to nie odmówiłam sobie kilku leśnych, zaskakująco mało błotnych kilometrów. Bardzo fajny kawałek z Truskawia do Lipkowa.
Po południu na sekundę wyszło słońce a potem nagle ziąb się zrobił jednostopniowy, mimo wiatru z południa mrozem podwiewało nieprzyjemnym. Brrr.
- DST 67.71km
- Teren 5.50km
- Czas 03:47
- VAVG 17.90km/h
Wróciwszy odpaliłam nagrane mamucie skoki, były emocje i trochę się rozgrzałam. Żyła pierwszy!
mapka ze stravy jest tutaj