leśnych kilometrów raptem 10%, ale trochę wytchnienia od nieustających podmuchów dzięki nim złapałam. Najgorszą mordęgę zaordynowałam sobie na początek. Dojazd do Sierakowa nie był łatwy, chociaż pchałam zakosami – trochę przez Fort Bemowo, trochę przez zalesioną Radiową. Odzwyczaiłam się od grubasa, resorowanie miłe ale te wzmożone opory toczenia… W Sierakowie wjazd w las, przez Pociechę do Palmir duktem a potem do cywilizacji resztkami palmirowskiego asfaltu. Wiele już z niego nie zostało, ten sezon obnażył ryte dziury z kocimi łbami na ich dnie. Na grubasie można się potelepać, ale frajdy dużej nie ma. Z Palmir do Dziekanowa z wiatrem w plecy, to było miłe. Dziś wreszcie poczułam przypływ mocy – nie żeby jakiś szał przesadny ale zdecydowanie lepsze podanie ze strony nogi niż ostatnio:) Więc zamiast do domu przez Łomianki z wiatrem podążać prostą drogą podkusiło mnie jeszcze pojechać lasem Dziekanów-Sieraków i przez Babice okrężnie wracać. No i opad mnie dopad(ł). Nic nowego w sumie
- DST 79.75km
- Teren 8.70km
- Czas 03:59
- VAVG 20.02km/h
a kto zwyciężył w Singapurze? Dominika! I to w jakim stylu. 83% trafionego pierwszego serwisu. OSIEMDZIESIĄT TRZY!
Ostatni gem był EPICKI! Przypomniały mi się dawne ,,wojny” Seles-Graf :-).
mecz był świetny jak i cały tegoroczny turniej. Jeden z ciekawszych w ostatnich latach w mojej opinii. Czekam już na listopadową wersję ATP:)