..i równie nieudany jak wczoraj:( oswoiłam za to psa, który w moim śmiesznym tempie rozpoznał pasującą mu formę weekendowego hasania. Najpierw mnie wystraszył, potem rozbawił a ostatecznie umęczył uporczywym wpadaniem pod koła. Wreszcie w Sierakowie znalazł jakieś ciekawsze zajęcie i udało mi się umknąć. A do Sierakowa bardzo chciałam swoimi ulubionymi opłotkami wreszcie dotrzeć. I co prawda musiałam zrobić przerwę na ćwiczenia stretchingowe z taśmą żeby bark trochę odciążyć, ale dzięki temu wzmiankowany wyżej pies znudzony się zdematerializował. Pożarłszy wcześniej pół mojej “czarnogodzinnej” suchej bułki. Banana też ściamkał solidarnie ale tu już zdecydowanie entuzjazm był mniejszy. Dobrze, że w ostatniej chwili wrzuciłam do walizki coś jadalnego, bo na tych zmniejszonych przez brak wysiłku porcjach po 20km prąd mi odcina. Straszna nędza
- DST 46.74km
- Czas 02:26
- VAVG 19.21km/h
DelPo niestety wycofał się z Australii, łapka jednak nie wyleczyła się. Było widać na turnieju w Sydney jak bardzo jest jeszcze niegotowy do gry. Ze szlagierów pierwszej rundy zostaje mecz Jużnego z Rafą