bardzo trudna była grudniowo-styczniowa zima, dużo śniegu, lodu, pośniegowego błota, huraganów, mrozów dawno już nie odczuwanych. Tak trudna jak zimy, kiedy odpuszczałam jazdę na rowerze. Ale nie tak trudna, żeby przerwać zabawę w codzienne rowerowe jazdy.
Więc ciągle 2 lutego 2018 pozostaje ostatnim dniem, kiedy nie jeździłam na rowerze:)
Dziś też łatwo nie było, bo dujawica mega a poranne słoneczko szybko się pożegnało i temperatura tak na granicy komfortu termicznego była, ale stówaś po ulubionych okołokampinoskich asfalcikach wpadł.
Już czwarty w tym roku:)))
- DST 102.90km
- Czas 05:24
- VAVG 19.06km/h