po pierwszym zwiadzie pokazującym potencjał kierunku i obnażającym niedociągnięcia wybranego wariantu przyszła pora lajcik wschodni dopracować.
Stopniowo każdego dnia coraz zimniej, po temperaturach wykorzystanych na łowienie zamków już nie został nawet ślad. Późno wyjechałam, no ale…
czuję się usprawiedliwiona:)))
Wypady na wschód już w drodze na dworzec obfitują w pocztówki
a poranna jazda pustymi bulwarami zawsze wprowadza mnie w dobry humor. Takoż i dziś:))
Rozpoznawszy przed tygodniem zasoby kawowe opcji wschód i pozytyw w postaci niezłego orlenka w Kałuszynie odpuszczam sobie dziś tułaczkę do dramatycznego dworca przy Kijowskiej i truchło siedleckie (z gatunku nowszej generacji zielonych trucheł) na stacji Wawa Stadion dla celów wyprawowych pozyskuję. Bo stacja Stadion jest super. Idealny dojazd bulwary + most Świętokrzyski pod sam wlot do stacyjnego tunelu. Wypasione windy, porządne zadaszenie i mega szerokie, nowoczesne perony. No i tylko jeden tor w każdą stronę, co też życie ułatwia.
W Kałuszynie nie tylko jest wspomniany Orlen, ale też zaraz początek serwisówek występuje – więc tu wysiadkę celuję. Najbliżej stacja Mrozy ale następna tak kusi nazwą że nie udaje mi się oprzeć i zaliczam. Grodziszcze Mazowieckie:)))
Więcej okazji pewnie nie będzie, bo chociaż stacyjka fajna to asfaltowego przejazdu boczkiem do Kałuszyna brak, finalnie i tak do drogi z Mrozów trzeba doczłapać. Przyjdzie zatem next time stację w Mrozach rozpoznać, estakad żadnych przejeżdżając nie widziałam:)))
Na orlenku się pokrzepiwszy (droga z Mrozów idealnie na stację wyjeżdża) czuję moc żeby zmierzyć się z zawijasami serwisówek.
Nie ma opcji, żeby po jednym przejeździe zapamiętać kiedy z prawa na lewo “eskę” przeskakiwać. Finalnie nie ma tych przeskoków aż tak dużo, bo raptem trzy, ale sztuka obczaić kiedy skakać. Chyba już wiem:)
Po przeskokach przychodzi czas na właściwe eksploracje. Dzisiejszy cel to znalezienie opcji przedarcia się z serwisówek na północ tak żeby Poświętne i potem Karolew zaliczyć z ominięciem “50”. Ostatnia trasa wypadała na krajówkę dosłownie na 2 czy 3 km co i tak było aż nadto.
Skręcam w znaną mi już fajną drogę do Dłużki
ale zaraz odbijam na Brzózę, licząc na to że przez Cygankę do drogi się dostanę na Putelnik. Tak i w rachubach się nie pomyliłam. Miły pan zachwalał co prawda jakieś skróty i jeszcze bardziej boczne asfalty z uwagi na ich walory widokowe (“przynajmniej będą jakieś widoki, pola będą i wsie a tu prosto to tylko lasy i lasy”:))), no ja jednak wybrałam ten bardziej nudny wariant:))
Pan niemniej zasłużył się dla dziejszej wyprawy wybitnie, bo drogę wskazał z Pustelnika do Poświętnego, która przez Cisówkę prowadzi (w Pustelniku skręt w wojewódzką w stronę Stanisławowa i od razu w lewo), która to droga świetna jest.
No a z Poświetnego to już luzik, wiadomo co i jak, prosto do Karolewa, Tuł i już zaraz pocztówkowy Klembów.
Kraszew mnie dziś trochę zmęczył bo popołudnie piatkowe ruch spory wygenerowało.
Za to na odcinku Radzymin-Marki cisza.
Baaardzo fajna wyszła traska:)))
- DST 127.72km
- Czas 06:25
- VAVG 19.90km/h
mapka ze stravy jest tutaj