jezioro Białe i otaczająca je Okuninka to bardzo dziwne miejsce. Jezioro ma dużo uroku,
ale już to co dalej niż 10m od brzegu to jakiś totalny dramat. Zabudowań z poziomu wszelkiej atrakcyjności (z dominującą atrakcyjnością zerową) napakowane ciasno, bez kawałka wolnego skrawka. Domki, stare jakieś rudery, domki nieco nowsze, hotele – wszystko to stoi obok siebie konsekwentnie od jeziora się… odwracając. Hotele o standardzie 3* są tu trzy, jeden z nich pokoi z widokiem nie ma wcale, chociaż stoi naprawdę tuż nad samą wodą. Nie ma też tarasu. Drugi z nich – to samo, może niektóre pokoje mają jakiś “półwidok”. Trzeci – trochę lepiej, chociaż “widokowych” jest zaledwie kilka, solidarnie z kolegami ten hotel też patrzy głównie na parking. Brzeg jeziora nijak nie jest zagospodarowany, a zresztą weź się tam przedrzyj przez ten betonowy gąszcz. Płoty i inne zasieki zaciekle bronią dostępu. Cóż, ruszam DO CENTRUM, obejrzeć plażę miejską. To, co widzę po drodze
powoduje, że jednak zmieniam plany i uciekam stąd jak najszybciej. Szczęśliwie droga do Włodawy przez Orchówek nie rozczarowuje
a i sama Włodawa urok ma.
A za Włodawą zaczyna się moje pierwsza przygoda z Green Velo.
Wzdłuż 816 zaczyna się naprawdę niezłej jakości ścieżka i jedzie się całkiem przyjemnie. Chociaż idea tej ścieżki akurat wzdłuż rewelacyjnej jakości nowego asfaltu, którym nie jedzie prawie nic pozostaje jednak dyskusyjna. Gdy za miejscowością Hanna ścieżka się kończy a szlak wprowadza na 816 nie widzę wielkiej różnicy. Może oprócz tego, że jest trochę równiej i szerzej:)))
No i tak sobie przyjemnie dojeżdżam do słynącego z ukradzionego obrazu Kodnia.
Który to Kodeń życzliwie zapamiętam po wizycie w jadłodajni przy sanktuarium. Raj to jest głownie dla mięsożerców, ale i mnie się tu posilić udało. Duże porcje i iście pątnicze ceny:))
Za Kodniem ruszam na Piszczac, i dobrze że po jedzeniu – bo asfalciki pozostawiają, oj sporo pozostawiają…
Jednak walka na froncie trwa i jak wrócę tu za rok to powinno być wspaniale:))
No ale prawdziwym odkryciem jest Biała Podlaska. Jakie przyjazne miasto! Nigdy nie wierzyłam że to powiem – JAKIE PRZYJAZNE ŚCIEŻKI!!
Od samego wjazdu do miasta zaczyna się szeroka rowerowa arteria. Prace jeszcze trwają, ale rozmach jest imponujący. Tego jeszcze nigdzie nie widziałam. I ZERO krawężników. ZERO!!!
A teraz najlepsze:
piękny zespół pałacowo-parkowy Radziwiłłów bez żadnych ochroniarzy czy innych cerberów, dostępny dla rowerzystów, dzieciaków z piłką a nawet – o zgrozo – na hulajnogach. Serio!
Dla pełni szczęścia – naprzeciwko parku jest Orlen:))))
Za Białą P urok trochę pryska, droga na Jagodnicę piękna, ale niestety jest koło niej już mniej urokliwa ścieżka. Miłe jednak jest to, że NIKT nie trąbił.
Dzień się powoli kończy, a był absolutnie doskonały.
Wieczór też zapowiada się świetnie:))
- DST 131.80km
- Teren 2.20km
- Czas 06:25
- VAVG 20.54km/h
mapka ze stravy jest tutaj