w drugą rocznicę zdarzenia z października 2017 pomyślałam, że może warto temat odświeżyć. Zwłaszcza, że z dwóch niezależnych źródeł dotarły do mnie ostatnio smętne wieści, że w kwestii przewożenia roweru autobusem nie zmieniło się nic. Uznaniowość kierowców rządzi niezależnie od regulaminu stanowiącego iż rower autobusem jechać może. ALE. Ale jeśli kierowca nie uzna go za zagrożenie. Jeden uzna, drugi nie. W efekcie prawo do przewozu roweru staje się czysto hipotetyczne. A przypominam, że kwestia mnie zajmująca dotyczy autobusów podmiejskich, stanowiących często jedyną szansę wydostania się z buraków czy innych opłotków w sytuacji awarii, załamania pogody czy innego kryzysu. Zwykłego zmęczenia. Bądź codziennej komunikacji starszych mieszkańców. Zresztą… Regulamin nie przewiduje konieczności tłumaczenia z czego chęć przewiezienia roweru wynika. Zatem…
Po ściemach jakimi uraczył mnie ZTM dziś rozmawiałam z Naczelnikiem Wydziału Transportu Publicznego w Ratuszu. Który opiniuje wszelkie zmiany w ZTMowskim regulaminie. Niemniej o żadnych w ciągu ostatnich miesięcy nie słyszał. Temat rowerów pobieżnie znał, zrozumienie wykazał – jedynie jednak dla konieczności uregulowania kwestii, nie zaś zielonego światła dla jednośladów przewozu. Zszokował mnie pomysłem, że w godzinach 6-10 rower nie powinien mieć prawa jechać w jakimkolwiek pojeździe, wliczając w to metro. I kolej. Gdyż rower powinien pozostać przypięty na przystanku, z którego odjeżdża jego właściciel. Tiaaaaaa. Jaaaasne.
Pismo oficjalne wysłałam. Odpowiedzi oczekuję. Z poważaniem:)
- DST 46.38km
- Czas 02:22
- VAVG 19.60km/h