najpiękniejsze wiosenne dni trafiają póki w weekendy. Po cudownie ciepłej ubiegłotygodniowej niedzieli (zupełnie wiosennej chociaż jeszcze zimowej) dziś niemal letnia (chociaż wiosenna) sobota. Noc była zimna, nawet z przymrozkiem ale od świtu było cudowne słońce i nagrzało powietrze momentalnie – o 8 miałam już dziesiątkę na termometrze. Nie zważając na wiatr wybrałam przejazd obrzeżami KPNu przez Mariew, Zaborów, Leszno, Roztokę, Wiersze, Sowią Wolę i oczywiście Górki
w poszukiwaniu bardziej konkretnych niż tylko wartości na termometrze oznak wiosny. Rozczarowania nie było. Oprócz pierwszych zawilców pojawił się też samotny kaczeniec – niesłychane zupełnie żeby tyle już kwitło o tej porze.
Na drodze do Wierszy ostrzeżenia przed zwierzyną wszelką
nie uwzględniły opcji pojawienia się łosia. Jakże niesłusznie!
Absolutnie bezczelnie przechadzał się między pędzącymi zawsze ruchliwą 579 samochodami. No ale po drugiej stronie trawa była zdecydowanie bardziej zielona. I świeżutkie młode listeczki:)))
- DST 126.69km
- Czas 06:14
- VAVG 20.32km/h