wróże jęczą, że mróz idzie i zaraz przyjdzie. Czy rzeczywiście – z wróżami nigdy nie wiadomo, ale nie ma raczej wątpliwości, że jazda z gołą łydką to już ostatnia była w tym roku. I tak się nie spodziewałam, że “łydkowy” sezon potrwa tak długo:))
Ostatni też na dłużej był przejazd przez Lubomin do Klukowa i nie tylko z powodu że już tam nie dojadę wobec zapadających coraz szybciej ciemności. Drogowcy zamknęli dziś przejazd pod wiaduktem w Lubominie i trzeba będzie jeździć do Świerczy przez… Świercze:)))), czyli tą drogą którą tak przezornie próbowałam rozpoznać dni temu kilka, a która przez totalną mgłę tak i nie do końca rozpoznana została. No to będzie okazja. Jeśli oczywiście mróz nie przyjdzie i temperatura pozwoli jeszcze jakąś dłuższą trasę skręcić:))
Dziś pogoda była zabawna, bo co godzinę mniej więcej spadały wielkie, GIGANTYCZNE wręcz deszczowe krople – akurat jak jakiś życzliwy daszek był w pobliżu. Miejscami musiało lać nieźle, co widziałam na mapach radarowych i… na asfalcie. Większość trasy przejechałam po deszczowych śladach a kilka solidniejszych kropli upolowało mnie już po powrocie do Wawy. Pod samym domem:))
- DST 95.08km
- Czas 04:28
- VAVG 21.29km/h