odwrócenie trasy z 15.06.2018, kiedy jechałam z Olsztyna do Ciechanowa.
Kombinuję, jak by tu dystans nieco wydłużyć a przed zmrokiem do Olsztyna trafić:)) Ostatecznie wymyślam tak: wyruszam jeszcze przed świtem (co nie jest specjalnym bohaterstwem w sytuacji, kiedy świt o godzinie 7 występuje) i jadę rowerem do Modlina. Tu lekko skostniała (“ciepłe” noce to w wersji październikowej +5, brrr) łapię ICka i ekspresowo podwożę się do Ciechanowa. Niecałe pół godziny jazdy – pozwala się rozgrzać ale czasu za dużo nie stracić. Wysiadam o 9, gotowa (jak mi się wydaje) na spotkanie z Przasnyszem. Otóż błąd. Na jazdę 617 do Przasnysza nie można być gotowym. Wygwizdowo i pod górkę, monotonia tej trasy mnie załamuje. Wlokę się w nieskończoność, a Przasnysz ciągle przede mną. Dramatycznie słabe tempo tych 30km zmusza mnie do weryfikacji dalszego ciągu dzisiejszej trasy. Dzięki czemu powstaje fajna modyfikacja. Zamiast jechać z Przasnysza do Chorzeli przez Jednorożec (co urokliwe jest ale bardzo naokoło) odkrywam skrót do Chorzeli niemal wzdłuż krajowej 57 (z Przasnysza na Karbówko). Droga jest super,
kompletnie pusto (jest niedziela, ale nie wydaje mi się, żeby tu jakiś ruch nadzwyczajny w inne dni tygodnia panował), asfalcik cudowny, ale… jest pewien mankament. Spostrzegawczy czytelnik zobaczy go na zdjęciach. A właściwie JĄ. Cholerną ścieżkę. Zaczyna się niewinnie, jeszcze w Przasnyszu.
Wygląda jak tysiące innych kilkusetmetrowych odcinków, kończących swój byt gdzieś w polu zaraz za rogatkami miasta. Tu niestety zamiast zaniknąć ścieżka w bycie swym się umacnia, przechodząc w regularny asfaltowy (co nie oznacza oczywiście, że równy i gładki) trakt, ciągnący się – dacie wiarę??? – pełnych 20km. Zero samochodów, zero rowerzystów. Jakby nie można zrobić takiej ścieżki – jeśli już koniecznie trzeba JAKĄŚ zrobić – wzdłuż krajówki Chorzele-Wielbark, której objechać nijak się nie da. Tam ludzkość lokalna jeżdżąca na zakupy, dzieci, emeryci i wszyscy inni zmuszeni są do jazdy wśród TIRów, tam nie ma bocznego fajnego asfalciku. Dlatego właśnie nie ma też ścieżki. Prawidłowość jest zauważalna – im większe zadupie, tym większa szansa na ścieżkę. Trend powszechny, ogólnokrajowy.
17km krajówki mija gładko, niedziela jednak dużą część TIRowego ruchu wycina, no i już zaczynają się przyjemności drogi Wielbark-Jedwabno.
A w Jedwabnie skucha. Orlenek zamknięty!!! Czekolady nie będzie. Kolejne pagóry bez ostrogi. Buuuuu:(((
Moja przepastna rowerowa walizka ma jednak remedium na takie niespodzianki. Zamiast czekolady aplikuję magnezowy Isofaster – i na wieczorny słoneczny spektakl nad jeziorem Ukiel zdążam.
mapa trasy jest tutaj, dziś modyfikacja między Przasnyszem a Chorzelami (przez Karbówko), skrót kilkanaście kilometrów
- DST 185.25km
- Czas 08:26
- VAVG 21.97km/h