przed czekającą mnie WIELKĄ AKCJĄ zadanie na dziś było jedno: jak najmniej rowerowych kilometrów. Tylko że pogoda w realizacji tego planu wcale nie pomaga i zamierzenie wydaje się strasznie trudny w realizacji. Forma – jest, pogoda – jest, czas – zapewniony, niebieski – gotowy do drogi… Jak w takiej sytuacji pozostać w blokach startowych i NIE WYSTARTOWAĆ??? Postanawiam pojeździć sobie trochę… pociągiem:)
A więc najpierw NDM i “słoneczny”. Mimo środka tygodnia nabity po brzegi ale miejsce na schodkach sobie znajduję:)) Rowery jadą tylko trzy (nie wiem jak w przednim przedziale “rowerowym”) ale oczywiście miejsca pozajmowane przez podróżnych którym akurat tutaj najwygodniej się usiadło. Skoro już mam miejscówkę to jadę prawie w opór – do Lęborka. Tu mam przesiadkę w szynobus do Łeby – wpadają kolejne szynowe kilometry:))
Łeba to od zawsze moje miejsce “na gofra”. To tu smakują tak, jak nigdzie. A że nie bywam w Łebie często więc zamawiam full opcję mega. Która sprawia, że nie daję rady powstrzymać się przed małym choćby kółeczkiem. No doprawdy symbolicznym. Tylko Nowęcin-Szczenurze-Stęknica. To przecież właściwie tylko pół kółeczka:))
Mam nadzieję, że gofr przerabia się na glikogen i zapełnia energetyczne magazyny, bo jadę najwolniej jak umiem w warunkach wiatru w plecy:))
W Nowęcinie dokumentuję warunki wietrzne – gdyby WIELKA AKCJA była dzisiaj wieje wręcz idealnie! Jak tu wytrzymać do jutra??
Pomaga kontynuacja planu “pociąg”. W Stęknicy znowu szynobus – do Lęborka. Stąd do Gdyni. Z Gdyni do Sopotu. Chyba mogłabym być kolejarzem:) W Sopocie JEDEN przejazd promenadką, i tylko jedno zdjęcie. Tłumy są tak masakryczne że ledwo widać morze, pomaga mega mega zumik:))
O 20 jestem w hotelu. Łapię jeszcze trochę kalorii na kolację i kombinuję jak tu zasnąć w tych emocjach. Bo myślę tylko o tym co jutro, jutro, jutro…:)
- DST 40.25km
- Czas 01:46
- VAVG 22.78km/h