rowerowo straszna nędza, przez ostatnie 5 dni znowu udało mi się kręcić średnio po 20 km co razem dało ten imponujący wynik POWYŻEJ SETKI. Nie dość, że pogoda dramatyczna, to jednak postanowiłam trochę się oszczędzić w kontekście przekładanego już tylokrotnie turnieju masters i dać sobie szansę na walkę z najlepszymi zawodnikami naszej amatorskiej MĘSKIEJ ligi:)) Strategia się opłaciła, mimo przerwy letniej były emocje, krew, pot i…. uśmiech szczęścia z powodu wywalczonego PIĄTEGO MIEJSCA. Nie ma to jak doping wiernego fanklubu:)))
Dzisiaj odpoczywam a od jutra pomyślę o jakiejś niespodziance dla tak haniebnie zaniedbanego ostatnio niebieskiego. Ponoć nadchodzi słońce!
- DST 100.33km
- Czas 04:44
- VAVG 21.20km/h
Że nadchodzi słońce, to zapowiadają od tygodni, a ono nie nadchodzi. Od dawna planuję wycieczkę moim niebieskim (mój też jest niebieski) Urle – Mrozy, ale odkładam, czekając na ładny dzień. Strasznie ten wrzesień nietypowy, w Polsce rzadko jest tak deszczowy. Pamiętam, że kiedyś się w Tatry jeździło właśnie we wrześniu, jeśli się chciało uniknąć typowej dla tych gór deszczowości lipca i sierpnia.