dzisiejszy wyjazd – jak w tytule- miał stanowić miły i nie męczący wstęp do głównego sobotniego zadania czyli wieczornego tenisowego sparingu. Założenia były jak najbardziej słuszne, ale proces realizacji wymknął się spod kontroli. W taką pogodę wracać do domu po 2 godzinach??? nieeeeee…. I w ten sposób mój legendarny jesienny power został definitywnie zarżnięty, gdyż mecz trwał trzy godziny bez mała i absolutnie mnie wykończył. Dobraaaaanooooc:)))
- DST 70.91km
- Czas 03:25
- VAVG 20.75km/h