Mimo dużego samozaparcia dziś jeździć się po prostu nie dało. Temperatura nadal niska, minus 9 a do tego mega wichura – to by mnie może nawet nie zniechęciło do krótkiego wypadu, ale niestety dotarł śnieg:( Padał od rana a wcześniej nocą też sypało. I nasypało zwałów białych. Odpuściłam, chociaż przed wieczornym tenisem rozgrzewka by się przydała. Zazwyczaj lepiej mi się gra po wcześniejszym kręceniu. Ale dziś był mój dzień i nic ani nikt nie mógł mnie zatrzymać. Wreszcie zwycięstwo w meczu z Z. W ofensywnym stylu, tak jak lubię:)
Wcześniej rozczarowujący mecz finałowy AO. Biedny Nadal z zepsutymi plecami i Wawrzynek, który nie mógł w pełni cieszyć się zwycięstwem. Tegoroczny turniej obfitował w niespodzianki (świetna forma Ivanovic i zwycięstwo nad Sereną, eksplozja talentu Bouchard, wczesne odpadnięcie Łosia) ale dla mnie i tak pozostanie Australią Kubota i jego wielkiego deblowego sukcesu