po ulewnym piątku oraz pochmurnym i zimnym poranku oczekiwania odnośnie ostatniego dnia wypadu były nader umiarkowane. Niesłusznie! Dzień zaczął się słabo, ale za to jak pięknie się skończył (że skorzystam ze zmodyfikowanych spostrzeżeń klasyka:)) wyjazd z Brzozia w stronę Świedziebni – ponieważ planuję w przyszłości dojechać do Skrwilna, gdzie ponoć spędziłam swoje pierwsze wakacje uporczywie szukam skrótowego przejazdu do Rypina żeby dać sobie szansę na wydłużenie pętli do Skrwilna właśnie. Zamiar się udał, można jechać przez Radoszki (ale tylko na południe, 4km zjazdu:)), potem udaje się ominąć ten dramatyczny asfalt wokół Górzna jadąc do Świedziebni przez Miesiączkowo. Od Świedziebni jest 8 km pięknego asfaltu do Rypina, szkoda że tylko 8 bo cały odcinek ma km 15, o pozostałych 7 chciałabym szybko zapomnieć. Muszę następnym razem przetestować jak się jedzie przez Sadłowo, droga wyglądała na świeżą. Tylko kiedy będzie ten następny raz… już nie w tym chyba roku:( W Rypinie nie ma wiele ciekawego, zamku nie wybudowali, jeden fajny stary kościół i – wreszcie – sklep z lodzikami M:)) Z Rypina super droga do Wąpielska, krajobrazowo nuda, ale asfalt piękny. Dalej przez Radzikowo żeby dojechać do Bobrowa – a tu niespodzianka – nieoczekiwany element enduro! Wbrew mapie (która zresztą notorycznie kłamie) asfaltu na 3km odcinku brak. Dramatu nie było, bo dzięki deszczom dukt ubity, piachu mało a las piękny, ale nie lubię ja takich atrakcji. Jechać przez Osiek do głównej brodnickiej nie bardzo mi się chciało bo ruch tam duży a wąsko dramatycznie więc już przyjęłam na plecy ten dopust boży i w sumie bez żalu, jakoś szybko przeszło. Przez Bobrowo do Zbiczna oczywiście, przejazd przez BPK wart był tej endurowej trzęsawki:)) I to już koniec pięknej kilkudniowej przygody. Super było. W każdej minucie super
- DST 117.48km
- Teren 3.20km
- Czas 06:05
- VAVG 19.31km/h
do tej wycieczki jest mapa