dzień totalnego leniucha. Bardzo miły i bardzo potrzebny. Usprawiedliwiony słabą pogodą (trochę na siłę to usprawiedliwienie, ale no kapało przecież!) i wymuszony nakładającym się zmęczeniem i koniecznością regeneracji przed kolejnymi dłuższymi wyjazdami. Może nawet już we wtorek…. Więc dziś tylko poranna wyprawa łupieżcza po gwaranty udanego domowego wypoczynku czyli ciasteczko i lody. Jogurtowe z mango. Mmmm..:)
- DST 19.20km
- Czas 00:56
- VAVG 20.57km/h
Regeneracja chyba się powiodła, bo już po południu kusiło zagrać w tenisa, ale jakoś odparłam te podszepty diabelskie i dotrwałam do końca dnia w trybie dolce far niente (baaaardzo dolce:)))