cały wieczór spędziłam na naprawianiu kolana, wściekła i bez większych nadziei na sukces. Nie spieszyłam się też nadmiernie rano z wyjściem, jako że niestety liczyłam się z koniecznością wymuszonego przedwczesnego powrotu. A tu tymczasem – co za niespodzianka – ból na poziomie dającym się wytrzymać, jadę! Upał znowu nie z tej ziemi, żar, gorąc – trochę nawet bardziej niż tak jak lubię najbardziej:)) Dziś przetestowałam dojazd nad Wkrę przez Janowo od strony Zakroczymia, ale to porażka była. 7 km gdańską masakrą – chyba nie będę powtarzać tego doświadczenia. Potem było już tylko lepiej. Pogoda absolutnie fantastyczna, błękit bez chmurki przez cały dzień i wiatr wielce łaskawy – uznałam, że nawet z niesprawnym kolanem dam radę jakoś wrócić i odważyłam się na dodatkową pętlę Cieksyn-Nowe Miasto-Joniec-Borkowo. Bosko było. Bosssssssko!
- DST 141.47km
- Czas 06:57
- VAVG 20.36km/h