Gleba

miał być relaksujący rozjazd po wczorajszym maratonie, ale pozostał tylko w założeniach. Jakiś samochodowy kretyn wypchnął mnie z drogi od razu na początku jazdy. Pacnęłam dość ostro bo prędkość była spora. Chamidło pojechał dalej a ja jakoś się pozbierałam i pojechałam według założeń, niemniej dużej frajdy już z tego nie było. Stłuczonych mam parę miejsc dość boleśnie, ale jakoś fartownie nic poważnego mi się nie stało.

  • DST 48.15km
  • Czas 02:27
  • VAVG 19.65km/h

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *