na specjalne zamówienie Jerzego słów kilka o regeneracji. Cudów nie ma – trochę musi boleć. Pytanie tylko co to znaczy trochę i jak to zrobić, żeby “trochę” znaczyło jak najmniej.
Na szybką regenerację po długich dystansach mam swoje sprawdzone sposoby. Przykazanie pierwsze i najważniejsze – pić, pić, pić. Pod koniec wycieczki nie piję już wody tylko izotonik, nawadnianie to jedno ale ważne jest tez uzupełnienie minerałów. Polecam Isofaster, dobra cena, dobry skład. Na mnie działa super. Od ubiegłego sezonu wspomagam się też shotami. MAGNEZOWYMI! doskonale przeciwdziałają skurczom, dzięki płynnej formule natychmiast się wchłaniają. A po zakończeniu jazdy piję Etixx Recovery Drink (do zamówienia w aptekach). To jest moja tajna broń po naprawdę dalekich wyprawach. Białko serwatkowe w przyswajalnej postaci doskonale regeneruje mięśnie. W moim wegetariańskim przypadku konieczność. UWAGA – wszystkie te sposoby rezerwuję na naprawdę długie i wymagające (pagóry!!) trasy. No oprócz picia oczywiście:)))
Natomiast po KAŻDEJ jeździe warto pamiętać o rozciąganiu. Odkąd odżałowuję powyjazdowe 5 (PIĘĆ) minut nie pamiętam już co to ból kolan, który wyeliminował mnie kiedyś skutecznie z jazdy przez 2 sezony. Przy każdej okazji rozciągam się w saunie, z której latem korzystam wyłącznie w tym celu – jedna stretchingowa dziesięciominutowa sesja – żeby się dodatkowo nie odwadniać. Zimą chętnie korzystam z pełnych saunowych sesji (3-4 wejścia, i zawsze jedno jest poświęcona na stretching).
No i sen. Ja po dużym wysiłku śpię kiepsko dlatego pamiętam, żeby rezerwować kolejną noc na przynajmniej 8 godzin nocnego wypoczynku.
Zakwasów to ja właściwie już po jeździe rowerowej nie doświadczam, ale przez 24/48 godzin czuję zauważalną sztywność i zmęczenie mięśni – naturalna reakcja powysiłkowa.
Dlatego też ogromnie ważny jest odpoczynek. W tym nie jestem mistrzynią, ale próbuję:)