cóż powiedzieć – doprawdy cieszę się, że mimo planów, nadziei i rozbudzonych oczekiwań nie zdecydowałam się jednak dzisiaj na rowerowy dzień wagarowicza. To by dopiero wtopa spektakularna (w sensie dosłownym!!) była… A prognozy poranne wyraźnie podpuszczały sugerując opad dopiero wieczorem. Byli i tacy, co bezchmurne niebo aż do nocy wieszczyli. Tymczasem nawet do pracy nie udało się dojechać. Poranne sierakowskie kółeczko owszem, udane – w ciepełku i przy błękicie skręcone – ale z drogi do pracy musiałam wykonać szybki skręt do Elsnera na przymusową kawę i prawie godzinną przerwę burzową. A potem kolejny skręt – po samochód:( co dobrym pomysłem było, bo wieczorem znowu lało konkretnie. I taka męka na najbliższe dni łącznie z weekendem się szykuje, co irytuje mnie niepomiernie
- DST 52.59km
- Czas 02:33
- VAVG 20.62km/h