Nie pamiętam, żeby wyprawa w okołonasielskie rejony kiedyś się nie udała. To też był kolejny świetny wyjazd. Tym bardziej, że nakarmiłam moją wiecznie glodną aspirację odkrywcy:) WIEDZIAŁAM, że musi być szansa na pętelkę Sona-Gąsocin (bo takie rzeczy rowerzysta wie po prostu:)) nie znalazłam jej od strony Sony, więc tym razem próba – jakże udana! – od góry, od Gąsocina. Zwłaszcza, że miałam ogromną ochotę na ostatnio zdobyty przejazd Klukowo-Gąsocin, bo pagóry tam fajne i las przepiękny (przy okazji zaliczyłam brakujący do pełnej pętli od Cieksyna odcinek ze Świerkowa do Klukowa, tu bez rewelacji). Jadąc więc od Gąsocina wypatrywałam asfalciku w lewo, ale kilometry mijają i nic… Istniało ryzyko, że w ten sposób dotoczę się do Ojrzenia,asfalcik tam co prawda rewelacyjny, ale wiatropysk był porywisty i tak nie usmiechało mi się… Tym bardziej, że niestety mimo porannego wyjazdu opóźnienie wystąpilo względem czasowych założeń, a to z racji, że ulewa mnie napadła nad Wkrą, zapewniając 45 minut postoju, tyle dobrego, że w urokliwym miejscu z lododajnią w zasięgu. Już zaczęłam powoli tracić nadzieję, że mój globtroterski nos coś wywęszy, a tu jednak! JEST. Asfalcik miodzio, ale drogowskazu żadnego. Niemniej nad Soną do Nowego Miasta doprowdził (przez Jurzyn). Mniam.
Trasa NDM-Modlin-Janowo-Borkowo-Cieksyn-Świerkowo-Klukowo-Gąsocin-Jurzyn-Nowe Miasto-JONIEC (no oczywiscie przecież!)-Borkowo-Pomiechówek-Modlin-NDM
- DST 164.58km
- Czas 08:01
- VAVG 20.53km/h