Nordic Cycling 2023 dz.4

o jak super! jest słońce!
dziś pogoda bardzo potrzebna, bo plan nader napięty. 
Plan ma początek na dworcu w Kilonii i dobra wiadomość jest taka, że jeżdżą już normalnie pociągi, czas strajku zakończył się wczoraj. Zła – że zaraz zaczyna się lokalny długi weekend. Christi Himmelfahrt – czwartkowy dzień wolny w Dojczlandzie w połączeniu z turbulencjami kolejowymi na początku tygodnia powoduje totalne wyjazdowe spiętrzenie. Jeszcze w Polsce zmieniłam więc plany i zamiast trasy rowerowej Kilonia-Flensburg do Flensburga pojadę porannym pociągiem – żeby wcześniej dalsze połączenie, może jeszcze nie bardzo tłoczne, złapać.

Jazda niestety naokoło, bo linia Kilonia-Flensburg w remoncie, trzeba łapać przesiadkę w Neumunster. No trudno. 
Piętrus prawie taki jak do Działdowa:) rusza punktualnie co do minuty. Na przesiadkę minut 8, luzik. Chętnych do przesiadki jest więcej i już kilka minut przed Neumunster stoi nas przy drzwiach małe stadko. Pociąg też stoi, chociaż już niemal widać peron. Głośnik radośnie oznajmia, że tu właśnie można się przesiadać – super. Głośnik oznajmił, pociąg ruszył. Dojechał do peronu i znowu stoi. Drzwi zamknięte. Rusza. Staje dęba. COFA!!!! Znowu do przodu. Parkował 5 minut. No dobra, mam jeszcze 3. Jest winda. Jest druga winda. Mam jeszcze minutę i…. widzę zad odjeżdżającego pociągu do Flensburga. Nie dość, że nie poczekał, on odjechał minutę wcześniej! 
No żesz. Znowu będę ćwiczyć niemiecki. Bo we Flensburgu mam NAJWAŻNIEJSZĄ PRZESIADKĘ tego wyjazdu i bilet wykupiony kilka tygodni temu . Na przesiadkę miałam godzinę. A teraz będę miała minut sześć… Pani z DB Service jest szczęśliwie pomocna. Dzwoni do Flensburga. Obiecuje, że Flensburg poczeka. Ale i tak całą drogę stoję jak na szpilkach – dosłownie. Bo w rowerowym jedzie na survival hufiec harcerski (długi weekend!) i zajęty jest niemal każdy skrawek podłogi:))) Zajmuję więc strategiczne miejsce przy drzwiach licząc, że obstawiłam dobrą stronę. Tak!
Flensburg-Federicia. Bez przygód. W Federicii przesiadka. Będzie gumowy nos:))))

W Danii jest super pomocne peronowe info. Czerwona kropka pokazuje gdzie jesteś. Możesz sprawdzić czy stoisz tam, gdzie zatrzyma się twój wagon.

I on właśnie tam się zatrzymuje, gdzie czeka na niego niebieski. Trochę spóźniony, ale co tam. Już wiem, że wszystko się udało. I że za nieco ponad dwie godzinki zobaczę JĄ. Moje miejsce. KOBENHAVN:))))

(podróż do Danii miała być prosta. Bo do Kopenhagi jedzie bezpośredni pociąg z Hamburga, który miałam łapać we Flensburgu we czwartek rano, po fajnej środowej trasce z Kilonii. Najpierw się okazało, że można kupić bilet ale nie można na rower – bo pociąg międzynarodowy, dopiero z Niemiec i tylko w kasie nabyć bilet rowerowy można. Potem że ceny są nieprzewidywalne, i wcale nie ma reguły że im wcześniej kupisz tym taniej, wcale też bilet z przesiadką nie jest tańszy niż ten na pociąg bezpośredni. Potem odkryłam ten długi weekend i stało się jasne że szansa na dokupienie rowerowej miejscówki na chwilę przed będzie mała. Więc nieustanne sprawdzanie cen (DB Navigator), gdzie rozbieżność między EUR29 a 99 i obstawienie jednak podróży we środę rano. Stąd ten pociąg do Flensburga. Bilet dla siebie upolowałam za 35EUR z możliwością rezygnacji, jakieś dwa tygodnie przed wyjazdem, na 90 dni przed nie były tańsze. Bilet na rower udało się dokupić w Anklam, a przesiadka we Fredericii bezproblemowa – ten sam peron. Ale nie było tak łatwo jak miało być).
Jest 15, stoję na moście przy Kobenhavn Central i czuję się jak w domu.

Ruszam na Stroget i szukam miejsc, które chciałam zobaczyć rok temu ale jakoś umknęły.
Katedra,

(tak wiem, że zdjęcie jest bokiem, u mnie jest odwrócone ale jak wklejam to się znowu przewraca)
i potem wyspa Slotsholmen – najstarsza część Kopenhagi z pałacem Christiansborg, budynkami uniwersyteckimi i biblioteką,

do której zabytkowego budynku dokleił się Czarny Diament, jedna z najbardziej charakterystycznych nowych brył miasta.

(a nad kanałem przycupnęła jedna z wielu “dodatkowych” syrenek, widać też słynny rowerowy most kulisty -Cirkelbroen. Najbardziej jednak zachwycają mnie tzw “zwykłe”  budynki, mogłabym chodzić cały dzień między kanałami i robić zdjęcia).
Wracam na Stroget, trafiam na fontannę bocianów (Storkespringvandet, odcinek Strogetu Amagertorv)

i na wysokości fontanny odbijam w lewo, gdzie czeka wieża. TA wieża. Rundetaaarn.

(słynna tym, że Piotr I wjechał na jej czubek na koniu a caryca Katarzyna pobiła go na głowę zdobywając wieżę w czterokonnej karecie. Co chyba jednak nie, bo koń może by się tam i zmieścił ale co do zaprzęgu to wątpię).
Spacer jest zachwycający, wszystkie te miejsca o których marzyłam cały rok WIEDZĄC, że tu wrócę, że one tu są i czekają na mnie:))) I teraz mam je przed sobą i jest tak bardzo magic, jak miało być:)))
(chociaż trochę zimno)
I jeszcze Rosenborg Slot.

(Duńczykom – a zwłaszcza Dunkom – nie jest zimno. Laska siedzi na ocienionej ławce w topie. Jest 14 stopni. Czuję się staro).
No i musi być jeszcze powitalna pocztówka z Nyhavn.

Duńczycy też mają ten sam długi weekend co w Dojczlandzie, a że jajcarze to sa do zabawy skłonni to niejedna imprezka już się na Nyhavnie rozpoczyna. I z Nyhavnu w dal odjeżdża:))))

  • DST 15.01km
  • Czas 01:01
  • VAVG 14.76km/h

mapka ze stravy jest tutaj

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *