sochaczewski lajcik

cóż, grunt to dobrze wystartować:) Dałam się znęcić słonecznemu porankowi mimo uszu puszczając ostrzeżenia, że to słońce to tylko na chwilę. Jak przestało świecić byłam już w Sochaczewie, a że w pociągu dziś znów podróżowałam z Ramzesem (to taki labrador jak z kreskówki, no nie można się nudzić:))) to niespecjalnie oglądałam co za oknem. 
No i wysiadłam w mgle mlecznej skraplającej się tyleż efektownie co jednak zaskakująco. Śliwkowe drożdżowe w Lukrecji trochę jakby mgłę rozrzedziło:))), a że temperatura dramatyczna nie była bo stopni 12 wypad całkiem był udany. Nieco tylko nostalgiczny w klimacie:))

Mimo pory zdecydowanie ku końcówce intensywnej części sezonu zmierzającej knucie wyjazdowe przebiega pełną parą. Kilka niewinnych zdań z wczorajszego wieczora dzisiejsze godziny samotnej jazdy (+ dwa postoje i kilka kliknięć) przekuły w całkiem zgrabny zarys. Który już całkiem łatwo będzie można przerobić na PLAN. Jeśli nawet z niego nie skorzystam to przyjemność knucia pozostanie:)))

mapa kluczowej części trasy jest tutaj  

  • DST 116.98km
  • Czas 05:25
  • VAVG 21.60km/h

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *