projekt Dojczland 2019 – dz3

dziś dzień turysty:) Turysta jak wiadomo zwiedza, łowi lokalne atrakcje i kolekcjonuje pocztówki. Z tym zwiedzaniem to mi za bardzo nie po drodze, ale atrakcję złowić? – zawsze chętnie:))) Pierwsza złapana zaraz po wyjściu z hotelu.

W Bad Schandau jest most, ale cóż most gdy prom czeka przy nabrzeżu. A skoro prom to są i widoczki:

Widoczki owszem fajne, ale to nic w porównaniu z WIDOKIEM, jaki wyłonił się na wysokości kolejowego dworca. Jeszcze  studziłam popromowe emocje i początkowo nie zorientowałam się czym jest TO, co właśnie widzę…
Najpierw wyłonił się przywódca stada. Rowerowego stada. Stada jadących na rowerach KOMPLETNIE GOŁYCH FACETÓW.  Przywódca epatował siwym zmierzwionym futrem jako też wypustkiem, co jednak w niewierze swojej wzięłam za mało zabawny wzór na slipkach. Ale gdy zaraz za przywódcą pojawiła się istna kawalkada wypustków to wątpliwości już nie było. Przedefilowali środkiem rowerowego deptaka, jakim jest ścieżka nad Łabą i oddalili się z godnością, wprawiwszy mnie wcześniej w totalne osłupienie. Jak w czterdziestostopniowym upale siedzieć gołą d… na siodełku???
Z powodu osłupienia zdjęcia nie zaistniały. Musicie się zadowolić widoczkami z nadrzecznej ścieżki.

No wiem, że to nie to samo. Jako zadośćuczynienie zatem jeszcze fotek kilka (odcinek Bad Schandau-Koenigstein-Rathen-Pirna).

Ścieżka krajobrazowo urokliwa chociaż dość głośna (cały czas wzdłuż biegną tory). Sporo fajnych miejsc do posiedzenia Z WŁASNYM PROWIANTEM. Poza tym na palcach jednej ręki policzyć można biergarteny (dla nie-piwnych tylko woda, mała butelka 1,80EUR), żadnych budek z czymś smacznym do jedzenia (chociażby z jakimiś bułeczkami, już nie będę wspominać o sokach czy koktajlach…)
Za Pirną (warto ze ścieżki zboczyć i ładny obejrzeć rynek, na rynku jest piekarnia!!!)

ścieżka nieco od rzeki się oddala, trzeba przez most na drugą stronę się przeprawić. Co jest mi na rękę, bo planuję zajrzeć do Pillnitz, na tamtejszy kompleks pałacowy spojrzeć.

Ścieżka ponoć wiedzie dalej aż do Drezna, ale ja odpuszczam sobie rajd przez przedmieścia. Promem przeprawiam się z powrotem, namierzam banhof i w 10 minut jestem w Dresdenie. Które jest OKROPNE. Z dworca (hauptbanhof) wyrzuca mnie na deptak w stylu pasażu ściany wschodniej w wersji giga. Tłum, brud i gołębie. Prę jak czołg w nadziei na osławioną drezdeńską panoramę. A tam wykopki, rozkopki, szlabany, piach, tłum i… nic fajnego do picia. Przeprawiam się na drugą stronę rzeki rozbabranym remontowo mostem a tam kiełbachy, kebaby i nic poza tym (sok wyciskany znajduję w czterogwiazdkowym westinie, zawzięłam się:)))
Sama panoramka też taka sobie. 

(chcąc panoramkę podziwiać lepiej chyba wysiąść na Mitte, cały ten śródmiejski bałagan się omija).
Z ulgą wracam “do siebie”. Jadę pociągiem za Bad Schandau, na sam koniec rowerowej ścieżki.

Prom już czeka (ruch tu mały i prom kursuje na życzenie, jak zamachasz z drugiego brzegu to przypłynie:))) i nową widoczkową porcję zapewnia.

Bio-hotel Helvetia ma restaurację z tarasem i z pięknym trawnikiem nad samą rzeką. Tu planowałam dzisiejszą kolację. Jest przepięknie, ale…. Podobnie jak w Bad Schandau karta liczy pozycji pięć. Żadna mnie specjalnie nie interesuje (już pominę fakt cen z kosmosu i brak menu po angielsku). Miejsce jest tak urokliwe, że może bym się jednak na coś tu skusiła, już przymierzam się gdzie by tu zaparkować niebieskiego – gdy pojawia się pan. Chwilę się krząta i oto pojawia się coraz bardziej aromatyczny dymek. Grill będzie! Dym wali jak z elektrociepłowni. Uciekam w popłochu. Oczywiście na dystansie 7km do Bad Schandau nad rzeką nie ma żadnego miejsca z jedzeniem. Dziwni ludzie ci Niemcy.

dzisiejsza trasa niemal w całości po ścieżce wzdłuż Łaby. Ścieżka w przewadze z super-gładko-asfaltowa, ale są też krótkie chwile z szutrem a nawet trochę bruku się pojawia.

  • DST 55.19km
  • Teren 2.60km
  • Czas 03:12
  • VAVG 17.25km/h

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *