mazursko-podlaska dwudniówka dz.2

powiedzieć, że dzień zaczął się pięknie to nic nie powiedzieć.

W połowie października o 8 rano zjadłam śniadanie na powietrzu. W pełnym komforcie termicznym. Nie spodziewałam się takiego bonusu. A potem… było tylko lepiej!

Zaplanowane sto kilometrów , z których znam tylko początkowe 4 i ostatnie 10 (do domu z dworca:))) ma za zadanie wprowadzić mnie w świat Podlasia. Dzięki życzliwości sylwka83 poznaję absolutnie rewelacyjny przejazd przez Puszczę Piską w pobliże Kolna, a konkretnie do miejscowości Łacha.

Przepiękny, nowiutki asfalcik. A przy tym asfalciku…

TAAAAKIE cuda:))
Odcinek Łacha-Kozioł-Wincenta-Górskie i dalej przez Lachowo i Mazewo do Szczuczyna krajobrazowo fajny, pojawiły się hopki, jest trochę pól ale i sporo drzew i przydrożnych klimatycznych chaszczy. 

Nie ma natomiast dobrego asfaltu. Wyjątek stanowią okolice miejscowości Górskie, gdzie jest 5km nówki. Poza tym niestety dramat. Podobnie słaba jest dziura zwana Szczuczyn. Takiego nędznego bezklimacia to już dawno nie widziałam. Omijać. Nawet Orlen był tu kiepski.
Z ulgą Szczuczyn opuszczam skręcając na Skaje. Tu obawa była czy asfalt wystąpi na przejeździe przez Zacieczki i była to obawa uzasadniona. Odcinek enduro do pokonania w końcówce, szutru jest 900m, ale w pełni przejezdny. Gorzej, że radość z dojazdu do majaczącego w Sokołach Jeziornych asfaltu okazała się przedwczesna.

Gdyż jest to tzw asfalt bez asfaltu – lepikiem jakimś połączone kamyczki. Umordowałam się już pełznięciem po takiej masakrze wcześniej, w okolicach Lachowa. Do tego dziury po prostu dramatyczne, myślałam że już pozalewali wszystkie takie koszmary a tu taki stuletni relikt.
Jeziorne Sokoły skądinąd byłyby sympatyczne,

ale ta telepka skutecznie wszelkie ciepłe uczucia zgłuszyła. Średnia spada mi dramatycznie, a spory jak się wydawało zapas czasowy dramatycznie topnieje. Zaczynam się poważnie obawiać, że na regionalne połączenie Ełk-Białystok, na które zamierzam zapolować w Prostkach nijak nie zdążę – po kamyczkach przyspieszyć nie sposób.  I wtedy pojawia się zbawcza tabliczka “powiat ełcki”. Jak za dotknięciem magicznej różdżki dziadostwo znika, gładki w zamian i nowiutki wstawiając asfalt. Jestem nim tak zachwycona, że z trudem się powstrzymuję, żeby nie robić mu zdjęć. Jest taki piękny…:))
Na pociąg zdążam. Przyjeżdża klasyczne PolRegionalne truchło, pierwszy stopień mam na wysokości nosa, wsiąść z rowerem samodzielnie nie sposób. Można więc na pociąg zdążyć, ale nim nie pojechać. Dobrzy ludzie jednak pomogli:))
W Białymstoku czeka niespodzianka, do Wawy zamiast starym gratem jadę niebieskim ICkiem, przy czym nie jest to ICek znany mi z tras olsztyńskich. Ten jest zrobiony przez Pesę, nazywa się Dart ale w środku identycznie niebieski. Niestety wzorem Pendolino ma tylko 4 miejsca na rowery w całym składzie, 2 w wagonie 6 i 2 w wagonie 7. I nie przeskoczysz bo to są wąskie wnęki z hakami, więcej rowerów tam nie wejdzie, przy ścianie nie ustawisz. Jesienią problemu to nie stanowi, ale spodziewam się, że w sezonie miejsc na rower notorycznie brak. No comments.
W Wawie o 21 stopni 18. Wyjazd udany do samego końca:)))

  • DST 110.58km
  • Teren 0.90km
  • Czas 05:39
  • VAVG 19.57km/h

mapa jest tutaj

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *