Improwizacja południowo-wschodnia dz.1

na lipiec już nic dłuższego nie planowałam, ale wróże tak sugestywnie nęcili słonecznymi prognozami, że dałam się skusić na trzydniówkę. A że decyzja o wyjeździe w ostatniej chwili zapadła więc będzie totalny spontan. Ze wszystkimi konsekwencjami:)
Spodobały mi się ostatnie wyjazdy w nieznane, więc tym razem też ruszam na nieprzetarte szlaki. W nietypowym dla mnie kierunku. Tytułowym:)
Początek w Koluszkach, ale o stravie przypomniałam sobie dopiero w Moszczenicy – mapka więc nieco krótsza. Co w sumie bez żalu, bo pierwsze kaemki to taka typowa rozbiegówka.
Z Moszczenicy

przez Golesze próbuję dotrzeć nas Zalew Sulejowski, który swoim błękitnym okiem na mapach dawno już mnie nęcił. Wolno idzie, bo asfalty są absolutnie dramatyczne a i jeszcze po drodze trafia się szansa żeby coś smakowitego hapsnąć. Zajazd Łoś – nie przegapcie. Pomidorówka zacna (micha wielka) i niezłe pankejki. Ceny bardzo przywoite.

Zalew ostatecznie się ukazuje 

i szkoda, że droga przy nim wiedzie tylko  przez moment.
Szkoda też, że wróże nie do końca zgadli jaka naprawdę będzie pogoda…

Deszcz się ze mną bawi w kotka i myszkę, 

ale ostatecznie wymykam się z obławy:)))
(bardzo fajne są asfalciki prowadzące do Sławna, może nie jakieś super nowiutkie, ale klimat fajny, luzacki)
Ze Sławna boczkami przez Januszewice dojeżdżam do Opoczna, które jakoś mega klimatyczne nie jest ale fajny ma stawik na wyjeździe:)

Asfaltowym przebojem tej części wyprawki jest traska z Opoczna, przez Sitową i Petrykozy.

Cały czas wzdłuż torów, bo plan jest taki żeby nadrobić nieco czas stracony na łódzkich wertepach i akurat jak się asfalcik w Sędowie pogarsza objawia się skręt na Rudę Białaczowską. Kilka minut i jest lokalne truchełko,

komfortowo do Skarżyska Kamiennej dowożące.
W S-K niestety o komforcie zapomnij. Rozrycie totalne dzieli miasto na pół, przez tory przejazd = objazd kilkukilometrowy. Mieszkańcy plują jadem o drogę pytani. Końca remontów nie widać.
Droga, której szukam jest na Wąchock:)),

który dość nieoczekiwanie okazuje się przebojem drugiej części dzisiejszej wyprawki.

Nie jest łatwo trafić na właściwy asfalt ale jak już się objawi to traska jest super. Chociaż trzeba uważać na pułapki. Śmiertelne!

I sam Wąchock wrażenie robi super, żałuję że tak z wieczornej konieczności migusiem przemknięty. Dobrze jednak, że się tu nie błąkam bo wjazd do Starachowic pełen niefajnych niespodzianek, jakieś górki z szutru – znów gugelek mnie na manowce wyprowadził. Chyba że RZECZYWIŚCIE zwijają na noc w Wąchocku asfalt!!!

  • DST 129.05km
  • Teren 2.10km
  • Czas 06:28
  • VAVG 19.96km/h

mapka ze stravy część I jest tutaj, a część II tu

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *