wreszcie prawdziwy start sezonu. Kombinacyjna wyprawa mazowiecko-mazurska, z przewagą mazurską:)
Wcześnie rano startuję w kierunku Modlina i z czterdziestką na liczniku łapię pociąg do Działdowa. Wlecze się koszmarnie i w Iłowie tracę cierpliwość. Takie piękne słońce. Chcę już na rower!
pięknie wyremontowanym asfalcikiem śmigam 544 do Działdowa. Droga jest super, hopeczki, a na końcu czeka nagroda. Moje ulubione miejsce, gdzie wszystko się albo dobrze kończy, albo dobrze zaczyna
zrzucam z siebie… prawie wszystko, bo robi się gorąco
i ruszam na objazd ulubionych ścieżek. Po pięciu kilometrach wjeżdżam w województwo warmińsko-mazurskie i wkraczam na swoje ulubione ścieżki. Najpierw odcinek Działdowo-Kozłowo-Szkotowo-Rączki
i to właśnie w Szkotowie witam pierwsze w tym roku jezioro, a w Rączkach… pierwsze bociany!
pogoda jest cały czas fantastyczna, nawet bardzo nie wieje. A tymczasem to dopiero początek przyjemności! Bo za Rączkami jadę 4km serwisówką do Frąknowa i skręcam w rejony, po które tu tak naprawdę przyjechałam
trafiam na fioletowe leśne trawniki, jadę przez Łynę do Moczysk i skręcam w lewo. 12km przez las, cały czas z górki. I jest kolejne jeziorko, w Jabłonce
znam tę drogę na pamięć ale zawsze wprawia mnie w zachwyt. Tym bardziej, że za chwilę zaczyna się 30km hopkowych rajdów po świetnym asfalcie drogi 58 do Olsztynka
trochę przyspieszam bo pociąg w Olsztynku czekać nie będzie. Wręcz przeciwnie – przyjeżdża 2 minuty przed czasem. W pociągu czeka na niebieskiego dominator
ale jakoś udaje się zaprzyjaźnić:))
Absolutnie fantastyczny dzień, a to dopiero początek słonecznego, cieplutkiego weekendu. Na jutro też mam rowerowe plany!
- DST 154.77km
- Czas 07:03
- VAVG 21.95km/h