jak na standardową nasielską pętelkę emocji ilość zaskakująca. Po pierwsze i najważniejsze – niestety bolące po wczorajszych tenisowych szaleństwach kopytko. I pewnie rozsądnie byłoby nie jechać, ale jak tu w taką cudowną pogodę odpuścić?? Żeby jeszcze jakaś mgła nędzowata poranna, ale gdzież – słoneczko i dziki błękit od bladego świtu! Pierwsze testowe kilometry mega lajcik (bo przecież jeszcze na mecz dzisiejszy wieczorny musi mi zmarnowanego kopytka wystarczyć). Jakoś poszło. Jak już pagór za zaporą w Dębem się podjechał i kopytko po sforsowaniu tegoż pagóra nie odpadło można było się zrelaksować:) W miarę sprawnie dopadłam wielokrotnie już rekomendowanego Okonia, i szybko szybko bo sandacz ucieknie.. a tymczasem uciekł owszem. Licznik!! Co za klątwa! Kolejny! Dwa poprzednie próbowały nauczyć się latać (bez powodzenia dodam dla niedomyślnych). Ten postanowił popływać ale też bez sukcesu, zamiast dryfować po powierzchni opadł kamieniem na dno okoniowej sadzawki:((( buuuuu pomyślałam (a właściwie to było to inne słowo..). Jako że licznik ma całe DWA TYGODNIE postanowiłam go jednak odłowić. Ale łapki za krótkie, prosić o pomoc trzeba było. Pan kelner nadzwyczaj zwinnie myk myk hop hop po kamyczkach podbierakiem uciekiniera wyciągnął. I co??? Licznik działa! Dobre dziesięć minut kąpieli zażywał a jednak. Wiem, że trudno uwierzyć. Podobnie jak w historię tę:
urocze sobotnie popołudnie, ścieżka na Moście Północnym. Pod górkę trawersują żółwim tempem dwa tłuste, dorodne morświny. Blokując całość przejazdu. Dzwonek. Nic. Dzwonek. Nic.
– Na bok – zagajam
– Zamknij się – pada błyskotliwa odpowiedź
– Zjedź na bok – proponuję uparcie
– Spierdalaj – ryczy morświn
……………………………………………
- DST 106.51km
- Czas 05:03
- VAVG 21.09km/h
do tej wycieczki jest mapa z modyfikacją na odcinku Nasielsk-Nowe Studzianki
PS a meczyk wieczorny z moją pogromczynią turniejową sprzed lat zakończony jakże sympatycznym wynikiem 6:0 6:2 6:2:)
Morświny? :>
Nie bardzo rozumiem tę przenośnię, ale mam nadzieję, że nie mam z nimi nic wspólnego. 😉
też mam taką nadzieję:)
Przeklinania zupełnie nie uznaję a ryczeć to nawet nie bardzo potrafię. 😉