6.50 w Głęboczku. Nie było łatwo się pożegnać.
Temperatura idealna, trasa czeka mnie piękna – przez BPK do Iławy. Ruszam. Ale wieje!
Tę drogę pokazywałam już ze 100 razy. No to po raz 101:
za chwilę już tak pięknie nie jest, zdjęcie wygląda łagodnie, ale czerwonką niestety gnają TIRy i obowiązkowe z braku objazdu 4km do Jajkowa zawsze lekko mnie stresuje
tym razem nie było źle. I już zaczyna się BPK i jego BŁOTA
są też i bardziej urokliwe klimaty:)
MIRABELKI! Pamiętacie? mój smak lata z dzieciństwa – mirabelkowy kompot. Zawsze za kwaśny…
10km przez BPK – świetny asfalt, pięknie
i jeszcze
temperatura rośnie, nic dziwnego że chce się stópki pomoczyć
wieje przeokrutnie
chwilami osłania mnie las, chwilami niestety nie
dociągam w smętnym tempie do Łąkorza
i jadę przez Gaj
5km nowiutkiego asfaltu przez las, łapię chwilę oddechu chociaż są dość intensywne hopki
niestety zaraz znowu wypadam na odkryte tereny
i chociaż jest przepięknie
to zaczynam liczyć każdy kilometr a siły opuszczają mnie w niepokojąco szybkim tempie
dzięki temu, że się tak snuję odkrywam drogę z drugiej strony jeziora i wreszcie mogę pokazać jakieś nowe iławskie fotki:)
Stary Tartak niezawodnie karmi mnie wyśmienitymi jagodowymi pierożkami
znowu porzucam plany dłuższego larwienia nad Jeziorakiem. Wieje tak nieprzyjemnie, że decyduję się na szybki wypad na stację i polowanie na Pendolino. Na żaden z 4 pociągów miejsc rowerowych nie ma. Ale jest czerwone truchło do Działdowa. Łapię
w Działdowie wykorzystuję godzinę, jaką mam do odjazdu warszawskiej KMki i wdrapuję się na zamkowy dziedziniec. Co za profanacja! Za to podzamkowy skwerek bardzo przyjemny. Naprzeciwko skwerku przyjazny Orlenek z lodzikową lodówką. Zapakowaną na full:)
- DST 90.22km
- Czas 04:42
- VAVG 19.20km/h
w Wawie jestem o 20 i do domu docieram na resztkach dziennego światła. Ostatni moment na dłuższe trasy:(
do tej wycieczki jest mapa, jechałam “lewą stroną”, za Łąkorkiem prosto przez Gaj do Bielic, to lepsza i ładniejsza droga niż przez Biskupiec