Jako że dzisiaj dzień pączka, więc poranny wyjazd miał jasno zdefiniowany cel. Dobre planowanie gwarancją sukcesu – i dystans przedpracowy zacny, i pączek zakupiony. Ściśle mówiąc dwa. Oba zostały pożarte. I poprawione trzecim, służbowym:) Pączki lubię, ale ograniczam ich pobór do dnia pączka właśnie. Wtedy sobie nie odmawiam a smakują mi jak nigdy:)
A solidny zapas węglowodanowo-tłuszczowej energii zapewnił nader efektywny wieczorny trening. Zakończony pochwałą od trenera:)
- DST 31.14km
- Czas 01:35
- VAVG 19.67km/h