Warszawa, moje miasto
pogoda znędzniała do poziomy nędznej nędzy. I jest to eufemizm, który doprawdy ogromu tej nędzy nie wyraża (jak to eufemizm). Od poniedziałku łapię przebiegi sięgające w porywach 30km, a częściej bliżej kilometrów 20 pełzające. Po wtorkowych […]