reset, reset, reset

końcówka chorzelskiego wypadu obnażyła smutną prawdę – moc spadła, odpoczynek pilnie potrzebny.  Program regeneracyjny został zatem wdrożony, co jak zawsze okazało się męczące – powstrzymywanie się od jazdy w piękną pogodę nie idzie mi dobrze:)) Plan zakładał max 30km przez 3 dni, prawie się udało –  wymordowałam 4 dni po 50. 
W poniedziałek było łatwo – ledwo żyłam i na żaden wypad nie byłam gotowa.
We wtorek było już nieco trudniej, ale pogoda na pomoc pospieszyła zsyłając w środku dnia potężne burzysko. Ucieczka nie była specjalnie regeneracyjna…
We środę z trudem się powstrzymałam przed stówasiem (chociaż:))), ale znów chmura nadeszła strasząca i pomogła w realizacji abstynenckiego planu:)) 

A dziś byłam tak totalnie zajęta knuciem jak by tu odzyskaną moc na pozyskanie kolejnych fajnych kilometrów spożytkować, że na jazdę już czasu niewiele mi zostało. Za to już od jutra coś się chyba zacznie jeździć. Pierwszy chętny do wspólnej wyprawy już jest:)))

  • DST 48.99km
  • Czas 02:17
  • VAVG 21.46km/h

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *